We Francji policja likwiduje blokady rafinerii, ale protesty przeciwko zapowiadanym podwyżkom cen paliw nie maleją - blokowany jest ruch na wielu drogach. Handlowcy skarżą się na fatalne dla ich interesów skutki protestów organizowanych przez tak zwane „żółte kamizelki”.
Według protestujących zniszczenia na autostradach to sprawa grup wandali, którzy się wmieszali w tłum „żółtych kamizelek”. Ubrani na czarno i zamaskowani kominiarkami ludzie przychodzić mają nie po, to by blokować przejazd, lecz by niszczyć i palić wszystko co znajdzie się na ich drodze.
Inaczej widzi to minister spraw wewnętrznych Christophe Castanie. Według niego charakter protestów się zaostrzył, bo o ile w sobotę odbywały się w dobrej atmosferze, a ich uczestnicy byli pokojowo nastawieni, o tyle teraz nastroje zradykalizowały się, a żądania dotyczą już wielu spraw.
Policja aresztowała czterech mężczyzn, którzy chcieli wykorzystać protesty „żółtych kamizelek”, by przeprowadzić atak terrorystyczny. Na leżącej na Oceanie Indyjskim, a należącej do Francji wyspie Reunion sytuacja stała się tak zapalna, że wprowadzono tam na trzy dni godzinę policyjną.