Prawie tysiąc osób zatrzymanych, z tego siedemset dwadzieścia osadzonych w areszcie w Paryżu. Około sześćdziesięciu rannych, w tym trzech policjantów - to bilans czwartej, kolejnej soboty zamieszek we Francji.
Niespokojnie było nie tylko na ulicach przylegających do Pól Elizejskich i na Wielkich Bulwarach Paryża, ale także w Rouen i w Caen, gdzie około tysiąca manifestantów starło się z policją, która użyła gazów łzawiących. Do zamieszek doszło także w Marsylii i w Tuluzie. Tam siedem osób zostało rannych. Do niepokojów doszło ponadto w St. Etienne.
Uczestnicy manifestacji „żółtych kamizelek” w Paryżu, przedstawiając swoje żądania podkreślali, że ich protest ma pokojowy charakter. Deklarowali, że chcą jedynie, by prezydent Emmanuel Macron ich wysłuchał i podwyższył minimalne wynagrodzenie, bo - jak argumentowali - nie mają za co żyć.
Opozycja, szczególnie skrajne jej skrzydła - prawica i lewica - niepokoje społeczne przedstawiają jako klęskę polityki Emmanuela Macrona. Z kolei władze podkreślają znacznie mniejszą skalę protestów niż w ubiegłą sobotę.
Na początku tygodnia głos w sprawie niepokojów ma zabrać prezydent Emmanuel Macron.
Uczestnicy manifestacji „żółtych kamizelek” w Paryżu, przedstawiając swoje żądania podkreślali, że ich protest ma pokojowy charakter. Deklarowali, że chcą jedynie, by prezydent Emmanuel Macron ich wysłuchał i podwyższył minimalne wynagrodzenie, bo - jak argumentowali - nie mają za co żyć.
Opozycja, szczególnie skrajne jej skrzydła - prawica i lewica - niepokoje społeczne przedstawiają jako klęskę polityki Emmanuela Macrona. Z kolei władze podkreślają znacznie mniejszą skalę protestów niż w ubiegłą sobotę.
Na początku tygodnia głos w sprawie niepokojów ma zabrać prezydent Emmanuel Macron.