W nadzwyczajnym trybie - dosłownie i w przenośni - pracuje rada miejska w Nowogardzie. Od początku roku odbyły się tam tylko trzy sesje. To dlatego że w Nowogardzie to burmistrz, a nie przewodniczący rady zwołuje posiedzenia. Obaj są ze współrządzącego miastem SLD. Opozycyjni radni uważają, że to zmowa.
Z prawnego punktu widzenia wszystko jest w porządku. Radny niezrzeszony Marek Krzywania mówi jednak, że to "lenistwo wbrew woli", bo burmistrz i przewodniczący nie dopuszczają do głosu opozycji.
- To jest niebezpieczne dla demokracji, bo zamyka się pole do dyskusji, a właśnie w trakcie debaty na argumenty wykuwa się prawdę i mądrość - komentuje radny.
Antoni Bielida, przewodniczący nowogardzkiej rady tłumaczy, że nie zwołuje sesji, gdy nie ma projektów uchwał.
Projektów brak, bo radni opozycji ich nie zgłaszają, a burmistrz na sesjach nadzwyczajnych omawia z radą tylko własne pomysły.
Robert Czapla, burmistrz Nowogardu zapewnia, że radni mają swoje prawa, ale z nich nie korzystają.
W Nowogardzie rada miejska liczy 21 osób. Większość to koalicja SLD i PSL. Dieta radnego wynosi 800 złotych miesięcznie.
Ustawa o samorządzie nakazuje zwołać co najmniej jedną sesję na kwartał. Praktyka w większych samorządach to jedna sesja miesięcznie.
- To jest niebezpieczne dla demokracji, bo zamyka się pole do dyskusji, a właśnie w trakcie debaty na argumenty wykuwa się prawdę i mądrość - komentuje radny.
Antoni Bielida, przewodniczący nowogardzkiej rady tłumaczy, że nie zwołuje sesji, gdy nie ma projektów uchwał.
Projektów brak, bo radni opozycji ich nie zgłaszają, a burmistrz na sesjach nadzwyczajnych omawia z radą tylko własne pomysły.
Robert Czapla, burmistrz Nowogardu zapewnia, że radni mają swoje prawa, ale z nich nie korzystają.
W Nowogardzie rada miejska liczy 21 osób. Większość to koalicja SLD i PSL. Dieta radnego wynosi 800 złotych miesięcznie.
Ustawa o samorządzie nakazuje zwołać co najmniej jedną sesję na kwartał. Praktyka w większych samorządach to jedna sesja miesięcznie.