Przez gęstą mgłę pięć amerykańskich śmigłowców musiało lądować na polu niedaleko Chłopowa pod Choszcznem. Śmigłowce leciały z Mirosławca do Lipska.
Załogi Apache'y i Black Hawków nie wróciły do bazy. Wylądowały na polu i są pilnowane przez policję i żandarmerię wojskową - poinformował oficer prasowy Komendy Lotniska w Mirosławcu, major Tadeusz Kawa.
17-osoba ekipa Amerykanów się podzieliła - część żołnierzy wróciła samochodami na noc do Mirosławca, reszta została przy maszynach. - Wszystko jest w porządku, próbujemy odzyskać siły. Dostaliśmy świetne wsparcie. Mamy trzy pudła z jedzeniem, które jest w stanie przetrwać wieki. To około 36 posiłków. Mam ser, chilli i krakersy. Do rana damy sobie radę - powiedział jeden z żołnierzy.
Oprócz żołnierzy śmigłowców pilnuje też Żandarmeria Wojskowa. Amerykanie odlecą do Lipska prawdopodobnie przed południem w sobotę, gdy poprawią się warunki atmosferyczne.
17-osoba ekipa Amerykanów się podzieliła - część żołnierzy wróciła samochodami na noc do Mirosławca, reszta została przy maszynach. - Wszystko jest w porządku, próbujemy odzyskać siły. Dostaliśmy świetne wsparcie. Mamy trzy pudła z jedzeniem, które jest w stanie przetrwać wieki. To około 36 posiłków. Mam ser, chilli i krakersy. Do rana damy sobie radę - powiedział jeden z żołnierzy.
Oprócz żołnierzy śmigłowców pilnuje też Żandarmeria Wojskowa. Amerykanie odlecą do Lipska prawdopodobnie przed południem w sobotę, gdy poprawią się warunki atmosferyczne.
17-osoba ekipa Amerykanów się podzieliła - część żołnierzy wróciła samochodami na noc do Mirosławca, reszta została przy maszynach.