Szczecin zmarnował unijne dotacje - pisze w artykule zamieszczonym w katolickim miesięczniku "Civitas Christiana" prof. Krzysztof Rybiński. Warszawski ekonomista porównuje stolicę Pomorza Zachodniego z Wrocławiem.
Zdaniem prof. Rybińskiego, w momencie wejścia Polski do Unii Europejskiej oba miasta miały podobne wskaźniki rozwoju i startowały z tego samego poziomu. Jednak po 10 latach Wrocław ma powody do dumy, a Szczecin nie.
W Zachodniopomorskiem średnia dofinansowania na jednego mieszkańca to ponad pięć tysięcy złotych, a w województwie dolnośląskim - o tysiąc złotych mniej. Jednak to w Szczecinie np. spada liczba studentów, a średnia zarobków jest o 200 złotych mniejsza.
- Jakość inwestycji publicznych jest tak niska, że miasto zamiast doganiać, to traci - mówi autor publikacji.
Z kolei prof. Józef Dziechciarz z Wrocławskiego Uniwersytetu Ekonomicznego twierdzi, że Szczecin i Wrocław nigdy nie startowały z tego samego poziomu. - Dekadę temu bezrobocie we Wrocławiu wynosiło 15 proc., czyli dwa razy mniej niż w tym samym czasie w Szczecinie - tłumaczy Dziechciarz.
Skarbnik Szczecina Stanisław Lipiński wyjaśnia, że miasto wykorzystało pieniądze z Unii tak jak mogło. - Dobór inwestycji zależał od środków unijnych, które były ulokowane w "szufladkach z napisem kultura, oświata, drogi". Według tych szufladek miasto dobierało inwestycje - mówi Lipiński.
Obecnie dług Szczecina wynosi prawie miliard złotych, czyli 52 proc. wielkości budżetu miasta. Zadłużenie Wrocławia to ponad dwa miliardy, czyli 62 proc. wielkości budżetu.
W Zachodniopomorskiem średnia dofinansowania na jednego mieszkańca to ponad pięć tysięcy złotych, a w województwie dolnośląskim - o tysiąc złotych mniej. Jednak to w Szczecinie np. spada liczba studentów, a średnia zarobków jest o 200 złotych mniejsza.
- Jakość inwestycji publicznych jest tak niska, że miasto zamiast doganiać, to traci - mówi autor publikacji.
Z kolei prof. Józef Dziechciarz z Wrocławskiego Uniwersytetu Ekonomicznego twierdzi, że Szczecin i Wrocław nigdy nie startowały z tego samego poziomu. - Dekadę temu bezrobocie we Wrocławiu wynosiło 15 proc., czyli dwa razy mniej niż w tym samym czasie w Szczecinie - tłumaczy Dziechciarz.
Skarbnik Szczecina Stanisław Lipiński wyjaśnia, że miasto wykorzystało pieniądze z Unii tak jak mogło. - Dobór inwestycji zależał od środków unijnych, które były ulokowane w "szufladkach z napisem kultura, oświata, drogi". Według tych szufladek miasto dobierało inwestycje - mówi Lipiński.
Obecnie dług Szczecina wynosi prawie miliard złotych, czyli 52 proc. wielkości budżetu miasta. Zadłużenie Wrocławia to ponad dwa miliardy, czyli 62 proc. wielkości budżetu.