Dyrekcja Zakładu Karnego w Stargardzie Szczecińskim sprawdza, jak doszło do tego, że 10 więźniów zatruło się prawdopodobnie dopalaczami.
Jedna osoba została przetransportowana helikopterem do szpitala przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie. Pacjent przebywa na oddziale intensywnej terapii, jego stan jest stabilny.
Reszta trafiła karetami do szpitali w regionie.
W Zakładzie Karnym trwa śledztwo prokuratury i policji. Mundurowi sprawdzają skąd i jakie dokładnie środki odurzające mieli osadzeni.
Jak mówi kapitan Patryk Pruński z Zakładu Karnego w Stargardzie, niektórzy więźniowie wykonują prace porządkowe, wracają z przepustek i to jest dla nich szansa na przemycenie używek. - Każda z osób, która powraca do zakładu, jest poddawana kontroli. Niestety, ciało ludzkie jest tak skonstruowane, że funkcjonariusze nie są w stanie skontrolować wszystkiego - tłumaczy Pruński.
Na terenie Zakładu Karnego trwa sprawdzanie oddziałów oraz kontrola pozostałych osadzonych.
- Wyznaczeni funkcjonariusze sprawdzają miejsca pobytu tych skazanych. Sprawdzają też pozostałych osadzonych, którzy przebywali w tym samym oddziale mieszkalnym. Przeprowadzane są różnego rodzaju rozmowy z tymi skazanymi - mówi mjr Edyta Gulbinowicz, rzecznik prasowy Służby Więziennej w Szczecinie.
W poniedziałek rano więźniowie mieli objawy zatrucia. - To była chwilowa lub dłuższa utrata przytomności. To zaniepokoiło służbę więzienną, dlatego zostały wezwane karetki pogotowia. Wszyscy wymagali hospitalizacji - dodaje Gulbinowicz.
- Wyznaczeni funkcjonariusze sprawdzają miejsca pobytu tych skazanych. Sprawdzają też pozostałych osadzonych, którzy przebywali w tym samym oddziale mieszkalnym. Przeprowadzane są różnego rodzaju rozmowy z tymi skazanymi - mówi mjr Edyta Gulbinowicz, rzec
- To była chwilowa lub dłuższa utrata przytomności. To zaniepokoiło służbę więzienną, dlatego zostały wezwane karetki pogotowia - dodaje Gulbinowicz.