Pomysł ministerstwa zakłada wyznaczenie odległości, z jaką kierowcy będą się poruszać za autem jadąc po autostradzie.

Zdaniem byłego policjanta i byłego inspektora transportu drogowego Marka Rupentala, to dziwne, że w Polsce jeszcze nie wyznaczono w przepisach dozwolonej odległości. - Ten przepis już od dawna powinien obowiązywać. Od dawna nie jeździmy samochodami, które rozwijają prędkość 80 km/h, tylko ta prędkość jest znacznie większa. Posiadamy ponad 3000 kilometrów dróg szybkiego ruchu, czyli "ekspresówek" i autostrad, na których prędkości przekładają się na drogę hamowania inaczej niż w mieście. Podpisuję się pod tym pomysłem dwoma rękoma - mówił Rupental.

Arkadiusz Kuzio z Akademii Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w Szczecinie zauważył, że przepis ten od lat funkcjonuje za granicą. - To jest przepis, który obowiązuje chociażby u naszych sąsiadów w Niemczech. Tam kierujący - za niedostosowanie odległości - jest karany - mówił Kuzio. - Nagle, niespodziewanie samochód "siedzi nam na ogonie", "zderzak w zderzak" i mruga światłami - to dość częsta sytuacja. Ciężko wówczas przewidzieć reakcję kierującego, który jedzie samochodem poprzedzającym.

Nowe przepisy mogą wejść w życie w przyszłym roku.