Przedstawiciele władz miasta tłumaczą, że zrobili już wszystko, by pomóc mieszkańcom. Do budynku doprowadzono wodę i nakazano zamontować przedpłatowe liczniki energii.

Prąd do baraku jednak nie dociera, bo od lat na jego podłączenie nie zgadza się właściciel działki.

- To są warunki spartańskie - tak swoją sytuację 20 miesięcy temu opisywali mieszkańcy Tartacznej 7a. - Nie rozumiem tego: jak kobieta może być pozbawiona ciepłej wody i ogrzewania. To jest po prostu tragedia, jak w XXI wieku można żyć w takich warunkach.

20 miesięcy później ich sytuacja nie uległa zmianie.

Zastępca prezydenta Szczecina Beniamin Chochulski tłumaczy, że zrobił co mógł: - Miasto nie przejmie i nie wyremontuje tego budynku. Nie ma żadnej podstawy prawnej. Poza tym, nie wiadomo nawet od kogo to kupić, nikt się nie przyznaje do własności obiektu. Jest spór pomiędzy obecnym wieczystym użytkownikiem, a poprzednim gospodarzem tego terenu - mówi Chochulski.

Aby móc się przenieść do lokali socjalnych, mieszkańcy Tartacznej muszą lata odczekać w kolejce. Przyspieszenie procedur raczej nie wchodzi w grę, bo jak mówią urzędnicy, "wszystkie osoby czekające na mieszkania socjalne są w trudnej sytuacji".