13-osobowy zespół urzędników, architektów i naukowców ma sprawić, że Szczecin stanie się miastem "przyjaznym niepełnosprawnym".
Grupa powołana właśnie przez prezydenta przygotuje kampanię przypominającą inwestorom o tym, by dostosowywali budowane obiekty do potrzeb osób niewidomych czy poruszających się na wózkach.
Egzekwowanie przepisów prawa budowlanego nie wystarcza - uważa dyrektor wydziału urbanistyki w szczecińskim magistracie Wiesława Rabińska. - Warunki techniczne mówią o minimalnych szerokościach np. korytarzy, a czasem wystarczy dodać parę centymetrów i osoba niepełnosprawna może zupełnie inaczej poruszać się.
W marcu ma odbyć się forum, na którym niepełnosprawni opowiedzą przedsiębiorcom, deweloperom czy spółdzielniom mieszkaniowym o swoich potrzebach. Powstaną też ulotki informacyjne. - Broszurę chcemy propagować wśród wszystkich środowisk zajmujących się inwestowaniem - dodaje Rabińska.
Wciąż jednak poważnym, o ile nie najpoważniejszym problemem są istniejące bariery architektoniczne, czyli np. wystające krawężniki. Na ich usuwanie miasto przeznacza zaledwie ułamek 2-miliardowego budżetu. W ciągu ostatnich dwóch lat było to około 400 tysięcy złotych. Urzędnicy tłumaczą, że kwota ta w rzeczywistości jest większa, ale trudna do oszacowania. To część puli przeznaczonej na wszystkie inwestycje.
Egzekwowanie przepisów prawa budowlanego nie wystarcza - uważa dyrektor wydziału urbanistyki w szczecińskim magistracie Wiesława Rabińska. - Warunki techniczne mówią o minimalnych szerokościach np. korytarzy, a czasem wystarczy dodać parę centymetrów i osoba niepełnosprawna może zupełnie inaczej poruszać się.
W marcu ma odbyć się forum, na którym niepełnosprawni opowiedzą przedsiębiorcom, deweloperom czy spółdzielniom mieszkaniowym o swoich potrzebach. Powstaną też ulotki informacyjne. - Broszurę chcemy propagować wśród wszystkich środowisk zajmujących się inwestowaniem - dodaje Rabińska.
Wciąż jednak poważnym, o ile nie najpoważniejszym problemem są istniejące bariery architektoniczne, czyli np. wystające krawężniki. Na ich usuwanie miasto przeznacza zaledwie ułamek 2-miliardowego budżetu. W ciągu ostatnich dwóch lat było to około 400 tysięcy złotych. Urzędnicy tłumaczą, że kwota ta w rzeczywistości jest większa, ale trudna do oszacowania. To część puli przeznaczonej na wszystkie inwestycje.