Nie trzeba jechać do Indii, żeby poczuć się jak na Dalekim Wschodzie i zobaczyć lewitujących fakirów.
"Hinduskich mnichów" można spotkać na promenadzie w Świnoujściu. To dwóch studentów ze Śląska. Lewitują na zmianę.
W skupieniu, oparty tylko o laskę, fakir unosi się nad dywanem. Tak przez godzinę, potem, pod osłoną namiotu, studenci zmieniają się w pracy. Sztuczka ta prowokuje turystów do budowania teorii na temat: "jak to możliwe".
- Myślę, że ma z tyłu odrzutowy plecak. Na pewno tam jest jakiś magnes, który go unosi - zastanawiają się turyści.
Jeden z "mnichów" uchyla rąbka tajemnicy. - Jest to dobrze zakamuflowana fizyka - przyznaje.
Dokładniej to dobrze zakamuflowany stelaż. Czyli nie lewitacja, bo siły grawitacji nie równoważy tu żaden cud. Mimo to, turyści doceniają sztuczkę, bo w kufrze - siłą grawitacji - lądują całkiem spore kwoty.
- Wystarczy nam na nocleg, wyżywienie i mamy frajdę - mówi jeden ze studentów.
Czyli efekt połączenia przyjemnego z pożytecznym.
W skupieniu, oparty tylko o laskę, fakir unosi się nad dywanem. Tak przez godzinę, potem, pod osłoną namiotu, studenci zmieniają się w pracy. Sztuczka ta prowokuje turystów do budowania teorii na temat: "jak to możliwe".
- Myślę, że ma z tyłu odrzutowy plecak. Na pewno tam jest jakiś magnes, który go unosi - zastanawiają się turyści.
Jeden z "mnichów" uchyla rąbka tajemnicy. - Jest to dobrze zakamuflowana fizyka - przyznaje.
Dokładniej to dobrze zakamuflowany stelaż. Czyli nie lewitacja, bo siły grawitacji nie równoważy tu żaden cud. Mimo to, turyści doceniają sztuczkę, bo w kufrze - siłą grawitacji - lądują całkiem spore kwoty.
- Wystarczy nam na nocleg, wyżywienie i mamy frajdę - mówi jeden ze studentów.
Czyli efekt połączenia przyjemnego z pożytecznym.