Kim są piraci - nie wiadomo. Wiadomo jednak w jaki sposób mogli zaatakować.
Uprowadzeni przez piratów Polacy czują się dobrze - powiedział w rozmowie z naszym reporterem członek rodziny jednego z marynarzy ze Świnoujścia. Jak poinformował, piraci dzwonili do Polski i pozwolili jednemu z porwanych porozmawiać z żoną.
Morscy przestępcy działają zawsze według ustalonego scenariusza - mówi specjalista do spraw terroryzmu morskiego Piotr Domaradzki. Abordażu dokonują przy pomocy lin lub drabinek. Tak mógł również przebiegać atak na statek Szafir szczecińskiej firmy Euroafrica.
- Mają albo długie, lekkie drabinki, by je można było zaczepić hakami na jej końcach o nadburcie czy reling i się po nich wdrapują. Mogą też zarzucać kotwiczki i wspinają się po linach, co wymaga odpowiedniej sprawności, jako że burty często są dosyć wysokie. Z drugiej strony, jeśli statek jest w pełni załadowany, to z wody wystaje stosunkowo niewiele. Tak czy inaczej kilka pięter trzeba pokonać - wyjaśnia Domaradzki.
Z drugiej strony załogi statku handlowego mają sposoby i narzędzia, by bronić się przed piratami.
- Rozwieszany jest drut kolczasty, w dół kierowane są strumienie wody z armatek - tak żeby spłukać z drabinki tego napastnika. Oprócz tego statek broni się prędkością i manewrami. Jest przyjęte, że podejście do burty statku i skuteczny abordaż przy prędkości większej niż 15 węzłów, jest praktycznie niewykonalny - tłumaczy specjalista do spraw terroryzmu morskiego Piotr Domaradzki.
Piraci weszli na pokład drobnicowca Szafir w nocy z czwartku na piątek u wybrzeży Nigerii. Uprowadzili pięciu polskich marynarzy. W niedzielę udało się ustalić, że porwani żyją i czują się dobrze. Nie wiadomo wciąż, czego za ich uwolnienie domagają się porywacze. Koordynację nad sprawą przejęło Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Więcej w Radiowej szkole pod żaglami.
Morscy przestępcy działają zawsze według ustalonego scenariusza - mówi specjalista do spraw terroryzmu morskiego Piotr Domaradzki. Abordażu dokonują przy pomocy lin lub drabinek. Tak mógł również przebiegać atak na statek Szafir szczecińskiej firmy Euroafrica.
- Mają albo długie, lekkie drabinki, by je można było zaczepić hakami na jej końcach o nadburcie czy reling i się po nich wdrapują. Mogą też zarzucać kotwiczki i wspinają się po linach, co wymaga odpowiedniej sprawności, jako że burty często są dosyć wysokie. Z drugiej strony, jeśli statek jest w pełni załadowany, to z wody wystaje stosunkowo niewiele. Tak czy inaczej kilka pięter trzeba pokonać - wyjaśnia Domaradzki.
Z drugiej strony załogi statku handlowego mają sposoby i narzędzia, by bronić się przed piratami.
- Rozwieszany jest drut kolczasty, w dół kierowane są strumienie wody z armatek - tak żeby spłukać z drabinki tego napastnika. Oprócz tego statek broni się prędkością i manewrami. Jest przyjęte, że podejście do burty statku i skuteczny abordaż przy prędkości większej niż 15 węzłów, jest praktycznie niewykonalny - tłumaczy specjalista do spraw terroryzmu morskiego Piotr Domaradzki.
Piraci weszli na pokład drobnicowca Szafir w nocy z czwartku na piątek u wybrzeży Nigerii. Uprowadzili pięciu polskich marynarzy. W niedzielę udało się ustalić, że porwani żyją i czują się dobrze. Nie wiadomo wciąż, czego za ich uwolnienie domagają się porywacze. Koordynację nad sprawą przejęło Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Więcej w Radiowej szkole pod żaglami.