Statki szczecińskiego armatora Euroafrica, mimo przypadku porwania załogi, nadal będą pływać w rejony uznawane za niebezpieczne, jak np. Zatoka Gwinejska - stwierdził w środę prezes firmy. Dodał, że jednocześnie trwają konsultacje nad wprowadzeniem dodatkowych zabezpieczeń na statkach.
Mimo że piratom udało się najpierw wejść na pokład "Szafira", a potem porwać pięciu członków załogi, to egzamin zdała tzw. "cytadela". To pomieszczenie w maszynowni, w którym schronienie znalazło pozostałych 11 marynarzy.
- Generalnie linia będzie pływać w rejon Zatoki Gwinejskiej, natomiast w tej chwili nasz zespół pracuje nad dodatkowymi zabezpieczeniami - mówi Jacek Wiśniewski, prezes Euroafriki.
Jak mówił kapitan Michał Czerepaniak, prezes firmy Polaris, która zatrudnia marynarzy, marynarze pływający w rejony zagrożone piractwem otrzymują specjalny dodatek za niebezpieczny rejs i zawsze są ostrzegani przed niebezpieczeństwem.
- Wiedzieli w jaki rejon płyną i że jest to rejon o podwyższonym ryzyku - dodał Czerepaniak.
Pomóc w znalezieniu odpowiednich zabezpieczeń mają rozmowy z uwolnionymi marynarzami, ale - jak zapowiada przedstawiciel armatora - to dopiero w momencie, kiedy członkowie załogi dojdą do siebie po porwaniu.
W środę pięciu porwanych przez piratów marynarzy ze statku "Szafir" wróciło do domów. Byli przetrzymywani przez 11 dni. Armator nie zdradza szczegółów negocjacji z piratami.