Związek Nauczycielstwa Polskiego mówi, że pierwsze wyniki referendum strajkowego w szkołach pokazują poparcie dla najbardziej drastycznej formy protestu.
Referendum potrwa do 25 marca i odbywa się w tych placówkach, w których wszczęto spór zbiorowy i w których nie doszło do porozumienia w sprawie podwyżki płac o tysiąc złotych. Strajk jest możliwy, jeśli w referendum weźmie udział połowa uprawnionych i większość z nich opowie się za najostrzejszą formą protestu. Strajk mógłby się rozpocząć 8 kwietnia, na dwa dni przed początkiem egzaminu gimnazjalnego i na tydzień przed egzaminem ósmoklasisty.
Rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska zapewnia, że egzaminy i ich termin nie są zagrożone. - Dorośli mogą protestować, sprzeczać się, nie zgadzać w pewnych kwestiach. Ale dzieci mają określony program, który muszą zrealizować i terminy egzaminów, do których muszą przystąpić. Dlatego ministerstwo edukacji pracuje nad tym, żeby te egzaminy się odbyły - powiedziała minister Joanna Kopcińska, zapewniając, że egzaminy odbędą się w terminie.
Na wypadek ewentualnego strajku przygotowują się też samorządy. W piątek w Warszawie, gdzie jest najwięcej szkół i przedszkoli, zbierze się sztab kryzysowy, który ma ustalić w jaki sposób, w przypadku strajku zapewnić opiekę dzieciom w stolicy. Związkowcy z ZNP i Forum Związków Zawodowych domagają się tysiąca złotych podwyżki od stycznia tego roku. "Solidarność" oświatowa chce podwyżek o 15 procent od stycznia tego roku i kolejnych 15 procent od przyszłego roku oraz skrócenia ścieżki awansu zawodowego.
Ministerstwo przypomina, że od kwietnia 2018 do września 2019 roku nauczycielska pensja wzrośnie o około 16 procent. Resort zapowiada też wprowadzenie nowych dodatków, między innymi dla stażystów i nauczycieli wyróżniających się.