Ponad 90 procent polskich lasów jest objętych najwyższym stopniem zagrożenia pożarowego.
- Tylko przez pięć dni kwietnia, czyli od poniedziałku do piątku, czyli w tygodniu, który jeszcze się nie skończył strażacy wyjeżdżali 620 razy mówiąc o pożarach w lasach. A w tym roku już 1250. Dla porównania: w roku ubiegłym to było 300 razy - wyliczał Paweł Frątczak.
Jak zaznaczył, wilgotność ściółki spadła do mniej więcej 10 procent - czyli poziomu wilgotności kartki papieru. Dodał, że problem pożarów dotyczy nie tylko obszarów leśnych. Trzy osoby zginęły w tym roku w wyniku wypalania traw.
- Najprawdopodobniej to są sprawcy tych pożarów. To również pożary, które są bardzo trudne do opanowania, obejmują dużą powierzchnię. Również giną ludzie, koszty społeczne są ogromne; płoną budynki - dodał starszy brygadier Frątczak.
W czwartek w miejscowości Niedźwiedź, niedaleko Stargardu, spłonęło około 2,5 hektarów lasu i ponad 20 hektarów torfowiska i nieużytków. W piątek natomiast wybuchł pożar trzcinowisk w okolicach Mrzeżyna. Przez sześć godzin z żywiołem walczyło jedenaście zastępów straży pożarnej oraz dwa dromadery.
Pod koniec marca Komenda Główna Policji rozpoczęła akcję "Stop pożarom traw!".
Ma ona przede wszystkim edukować i uświadamiać, że wypalanie traw jest nie tylko niebezpieczne, lecz także prawnie zabronione.