Jak mówił ekonomista Waldamer Aspadarec, przekazanie polityki monetarnej z Narodowego Banku Polskiego w struktury centralne jest zwyczajnym zrzeknięciem się potężnej władzy.

- Wprowadzenie euro z całą pewnością skutkowałoby obniżeniem stóp procentowych w Polsce, co wydawać by się mogło korzystne. Tyle tylko, że jest to korzystne w krótkim terminie. Niedostosowanie ich poziomu do realnych potrzeb gospodarki powoduje nic innego jak nadmierną konsumpcję. Pojawiają się bąble spekulacyjne, najczęściej na rynku nieruchomości. Kończy się to ogromnym bezrobociem - mówi Aspadarec.

Z taką tezą nie zgadza się dr hab. Jarosław Korpysa z Uniwersytetu Szczecińskiego. Jak mówi, nasza gospodarka jest zależna w dużym stopniu od niemieckiej a wspólna polityka monetarna to więcej plusów niż minusów.

- Jeśli tam będzie źle, u nas też będzie nie najlepiej i bez względu na to czy będziemy mieli euro czy polski złoty. Euro daje nam uodpornienie, wspólną walkę na cykle koniunkturalne i odpowiedzialne prowadzenie polityki monetarnej - uważa Korpysa.

Do strefy euro należy obecnie 19 spośród 28 państw członkowskich Unii Europejskiej. Własne waluty, poza Polską, mają: Bułgaria, Czechy, Dania, Chorwacja, Rumunia, Szwecja, Węgry i Wielka Brytania.