11 ciężko pokaleczonych i 4 zagryzione - to statystyka po ataku drapieżnika na jedno z pastwisk owiec, w gospodarstwie rolnym, w gminie Banie koło Szczecina. Myśliwi uważają, że to wilki.
Członkowie lokalnego koła łowieckiego o obecności wilków w okolicznych lasach wiedzą już od dawna - te są jednak pod ochroną.
Pani Marta, właścicielka hodowli, nie chce jednoznacznie stwierdzić, czy były to wilki, dopóki nie będzie tego pewna - zamontowała więc specjalne fotopułapki, żeby zobaczyć, jaki drapieżnik czyha na jej owce.
- W piątek część naszego stada została pogryziona lub zagryziona przez drapieżniki. W tej chili celowo unikamy mówienia o tym, co to było. Mamy zamontowane fotopułapki i dopiero wtedy będziemy wiedzieć na pewno. Najstarsze dzieciaki w stadzie mają około pięciu tygodni, najmłodsze miały dwa tygodnie. Najbardziej ucierpiały właśnie te młodsze - opowiadała właścicielka hodowli.
Wątpliwości czy to były wilki nie ma Paweł Maćkowiak z Koła Łowieckiego Drop Szczecin. Wilki w tej okolicy widywane są coraz częściej.
- Jest to bardzo prawdopodobne, ponieważ w naszym rejonie od pięciu lat zauważa się wilki. Najpierw był jeden, później ich ilość się powiększała. Wiemy obecnie o jednej watasze, liczącej pięć wilków - opowiadał Maćkowiak.
Właścicielka może liczyć na odszkodowanie. By je otrzymać musi złożyć formalny wniosek do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, a ta zleci wycenę zabitych sztuk Związkowi Hodowców Kóz i Owiec.
Wszystkie pozostałości zagryzionych owiec muszą zostać zutylizowane przez specjalistyczną firmę.
Całe stado pani Marty liczy prawie 100 sztuk.
Pani Marta, właścicielka hodowli, nie chce jednoznacznie stwierdzić, czy były to wilki, dopóki nie będzie tego pewna - zamontowała więc specjalne fotopułapki, żeby zobaczyć, jaki drapieżnik czyha na jej owce.
- W piątek część naszego stada została pogryziona lub zagryziona przez drapieżniki. W tej chili celowo unikamy mówienia o tym, co to było. Mamy zamontowane fotopułapki i dopiero wtedy będziemy wiedzieć na pewno. Najstarsze dzieciaki w stadzie mają około pięciu tygodni, najmłodsze miały dwa tygodnie. Najbardziej ucierpiały właśnie te młodsze - opowiadała właścicielka hodowli.
Wątpliwości czy to były wilki nie ma Paweł Maćkowiak z Koła Łowieckiego Drop Szczecin. Wilki w tej okolicy widywane są coraz częściej.
- Jest to bardzo prawdopodobne, ponieważ w naszym rejonie od pięciu lat zauważa się wilki. Najpierw był jeden, później ich ilość się powiększała. Wiemy obecnie o jednej watasze, liczącej pięć wilków - opowiadał Maćkowiak.
Właścicielka może liczyć na odszkodowanie. By je otrzymać musi złożyć formalny wniosek do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, a ta zleci wycenę zabitych sztuk Związkowi Hodowców Kóz i Owiec.
Wszystkie pozostałości zagryzionych owiec muszą zostać zutylizowane przez specjalistyczną firmę.
Całe stado pani Marty liczy prawie 100 sztuk.
Dodaj komentarz 2 komentarze
To był nocny atak czy stado bez nadzoru przez 24 h !?
100 sztuk to w dawnym PGR-e w czasach PRL-u potrafił upilnować 8 latek! !!!
Wilki w tym Regionie !? Bzdura !!!
Spoko, dalej strzelajcie do dzików, przecież takie szkodniki z nich... U Niemców już od paru lat wilki regularnie zagryzają zwierzęta hodowlane z braku naturalnego źródła jedzenia, bo strzelali więcej dzików niż u nas. U nich już wyciągają wnioski, my jak zwykle musimy z tym poczekać jeszcze kilka lat...