Dwie osoby nie żyją po pożarze w szpitalu na Pomorzanach. Ogień pojawił się w budynku K, w którym mieści się Klinika Nefrologii, Transplantologii i Chorób Wewnętrznych, a także poradnie i ośrodek dializ.
Bogna Bartkiewicz, rzecznik prasowy Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 2 Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie poinformowała w komunikacie, że "Wstępne ustalenia wskazują, że najprawdopodobniej do pożaru doszło w wyniku zaprószenia ognia przez palącego papierosa pacjenta, którego zgon stwierdzono na miejscu. Pacjentowi przebywającemu w tej samej sali udzielono pomocy kardiologicznej, jego stan ustabilizował się. Niestety po kilku godzinach zmarł. To mężczyzna w bardzo podeszłym wieku, który od początku hospitalizacji był w stanie ciężkim".
Przed godz. 10 ewakuowani pacjenci kliniki (22 osoby) wrócili do swoich sal – są bezpieczni i w dobrym stanie. W akcji uczestniczyło siedem zastępów straży pożarnej.
- Do odwołania nieczynna jest Izba Przyjęć kliniki oraz Poradnia Nefrologiczna. Pacjenci, którzy w tym czasie zgłosili się już na umówione wizyty zostali przyjęci i zaopiekowani. Pozostałe wizyty są odwoływane - dodała Bogna Bartkiewicz.
Przed godz. 10 ewakuowani pacjenci kliniki (22 osoby) wrócili do swoich sal – są bezpieczni i w dobrym stanie. W akcji uczestniczyło siedem zastępów straży pożarnej.
- Do odwołania nieczynna jest Izba Przyjęć kliniki oraz Poradnia Nefrologiczna. Pacjenci, którzy w tym czasie zgłosili się już na umówione wizyty zostali przyjęci i zaopiekowani. Pozostałe wizyty są odwoływane - dodała Bogna Bartkiewicz.
- Przyczyny pożaru bada na miejscu policja. Wstępne podejrzenia mówią, że najprawdopodobniej doszło do zaprószenia ognia przy paleniu papierosa przez pacjenta - informowała w Wiadomościach o godzinie 9 Bogna Bartkiewicz, rzecznik prasowy Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 2 Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.
- Pierwsza osoba bezpośrednio w wyniku pożaru natomiast druga była w stanie bardzo ciężkim - była ewakuowana do Kliniki Kardiologii, później wróciła do nas i u nas dokonała żywota - powiedział prof. dr hab. nauk med. Kazimierz Ciechanowski, kierownik Kliniki Nefrologii, Transplantologii i Chorób Wewnętrznych Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dodaj komentarz 2 komentarze
Ciekawe czy brama pożarowa od Powstańców Wlkp była przejezdna czy zastawiona. Inna sprawa to te wszechobecne słupki - pilnują przed nieprawidłowym parkowaniem ale to nielogiczne - bo wystarczyłoby wpuszczać na teren szpitala mniej pojazdów - lub wpuszczać ale ze wskazaniem miejsca postoju - jeśli go nie ma (licznik) to brak wjazdu i tyle.
Ładne formułki klepie rzeczniczka szpitala, ale tak to jest - gęś gęga jak jej każą. I ten bohaterski personel, który od razu podjął akcję ratowniczą! A gdzie był ten personel, kiedy nastąpił zapłon? Sala, na której wybuchł pożar, to sala monitorowana, gdzie pacjenci cały czas powinni być obserwowani - ze względu na ich zagrożony stan zdrowia. Gdyby tak było, płomień udałoby się stłumić w jego zaraniu i zapobiec tym samym do rozprzestrzenienia tegoż. Ale pewnie personel był w objęciach Morfeusza.