Od dwóch tygodni funkcjonariusze mogą karać ich mandatami. Jeśli ci stawiają opór - sprawa trafia do sądu rejonowego.

Nowe przepisy dawały nadzieję, że nielegalny handel zostanie zlikwidowany definitywnie. Okazuje się jednak, że sprawa nie jest taka oczywista.

- Nie interesuje ich to, że poniosą konsekwencje prawne, których do tej pory nie ponosili - mówi komendant kołobrzeskiej Straż Miejskiej Mirosław Kędziorski. - Wiedząc, że jest zakaz, a nie ma sankcji prawnych z premedytacją łamali przepisy.

A to dlatego, że dochody z handlu w dzielnicy uzdrowiskowej są tak wysokie, że w ogólnym rozrachunku nawet płacąc mandaty bilans prawdopodobnie jest dodatni. Zdaniem komendanta w tej sytuacji wszystko jest w rękach sądu. - Upatrujemy konkretnych rozwiązań w rozstrzygnięciach Sądu Rejonowego w Kołobrzegu. Jeśli grzywny będą w dolnych granicach ustawowych, to z całą pewnością nie przerazi to tych osób. Wykonując rachunek ekonomiczny stwierdzą, że to się im opłaca - uważa Kędziorski.

W świetle nowych przepisów za nielegalny handel można zapłacić mandat od 20 do 500 złotych. Gdyby sprawców karać codziennie to byłaby 15 tysięcy złotych za miesiąc.