Pani Ewa z dwójką chorych dzieci mieszka w rozpadającej się altanie przy ulicy Bogumińskiej. Trafili tam trzy lata temu, gdy ich matka rozstała się z mężem. Kobieta nie może znaleźć pracy, a pieniędzy nie wystarcza nawet na opał.
16-letnia Justyna ma padaczkę, a trzy lata młodszy Boguś niedowidzi. Uczą się w szkole specjalnej.
Altanka, w której mieszka rodzina ma ok. 3 na 4 m. Prowizoryczna toaleta znajduje się na zewnątrz.
- Teraz nie mamy nawet wody - szlocha pani Ewa. - Przyjdzie mróz i co wtedy zrobimy? Nie wiem.
- Kąpiemy się w misce i oszczędzamy - dodaje Justyna.
Straż Miejska zna sytuację rodziny. W miniony piątek, podczas kolejnej interwencji, pani Ewa nie zgodziła się na przeprowadzkę do schroniska dla matki z dziećmi.
- Kobieta nie chce korzystać z takiej pomocy i nie chce się przenieść - tłumaczy Joanna Wojtach, rzeczniczka szczecińskich strażników.
Jak zapewniła dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, Marta Giezek, pani Ewa jest klientką placówki. Otrzymuje blisko 1300 złotych miesięcznie plus 300 złotych bonów na jedzenie.
Altanka, w której mieszka rodzina ma ok. 3 na 4 m. Prowizoryczna toaleta znajduje się na zewnątrz.
- Teraz nie mamy nawet wody - szlocha pani Ewa. - Przyjdzie mróz i co wtedy zrobimy? Nie wiem.
- Kąpiemy się w misce i oszczędzamy - dodaje Justyna.
Straż Miejska zna sytuację rodziny. W miniony piątek, podczas kolejnej interwencji, pani Ewa nie zgodziła się na przeprowadzkę do schroniska dla matki z dziećmi.
- Kobieta nie chce korzystać z takiej pomocy i nie chce się przenieść - tłumaczy Joanna Wojtach, rzeczniczka szczecińskich strażników.
Jak zapewniła dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, Marta Giezek, pani Ewa jest klientką placówki. Otrzymuje blisko 1300 złotych miesięcznie plus 300 złotych bonów na jedzenie.