Szczecińska Lista Przebojów
Radio SzczecinRadio Szczecin » Szczecińska Lista Przebojów » ARCHIWUM » SZYMON NADAJE
Magdalena Jastrzębska Piszę jeszcze na świeżo, żeby emocje nie uciekły, choć odczekałam ze 2 godziny, żeby w ogóle móc napisać coś więcej niż: wow, super, nie wierzę, niesamowite, och, ach! ;) Choć nie wiem, czy to coś dało, bo odkąd weszłam do domu, słucham Bregovića dalej i chyba nockę mam z głowy, bo nie mogę przestać. Absolutnie nie mogę! Z tego zasłuchania zapomniałam wypić herbatę, którą sobie zrobiłam i wystygła (jak to herbaty mają w zwyczaju). Także emocje wielkie ;) W czasie koncertu i przed i po miałam tyle różnych odczuć i spostrzeżeń, że zastanawiam się jak to napisać w jednym mailu ;) A już najbardziej boję się tego, żeby nie wyszedł z tego jeden wielki poemat ku czci... (wcale nie Bregovica) Alena Ademovića. Zostałam jego fanką, gdy tylko go pierwszy raz ujrzałam na koncercie w kanale muzycznym Mezzo w zeszłym roku. Niestety... na żywo jeszcze lepiej śpiewa i gra. A co najdziwniejsze... jest jeszcze przystojniejszy... a myślałam, że to niemożliwe. Jak tacy faceci są w Serbii to ja się pakuję i jadę. Nie ma co, oczu i uszu nie mogłam oderwać! Tak więc zachwyty co do mojego ukochanego Serba i jego talentu na pewno się będą pojawiać przez cały tekst... co niestety musi zostać mi wybaczone ;)
Zatem (tu próbuję zahamować wybuchy zachwytu) od czego by tu zacząć... koncert rozpoczął się z opóźnieniem 5 minut, czyli żadnym ;) Już jako bodajże trzeci utwór zagrali moje najulubieńsze 'Maki, Maki', więc moje wątpliwości, co do tego czy będzie ok, zostały rozwiane ;) Goran na początku zapowiedział, że zagrają starsze utwory jak i te z najnowszej (2009r) płyty, plus te piosenki, które napisał do filmów. Jak powiedział, tak zrobił. Ogólnie dobór piosenek świetny, zagrali nawet 'Ederlezi' (co mnie w sumie zdziwiło, mimo że to znany numer). Większość piosenek mocno skocznych, co niestety w Sali Kongresowej jest problemem, dość poważnym jak się okazuje...no, ale o tym za chwilkę. Ze znanych/rozpoznanych utworów były: 'So nevo si' (serbski odpowiednik 'Śpij kochanie śpij'), 'Mesecina', 'Cajesukarije', 'Natan ixara oikopedo' (odpowiednik '100lat młodej parze'), 'Ne siam kurve tuke sijam prostitutke', no i 'In the death car'.. Wiadomo, że przy takich dźwiękach usiedzieć w miejscu ciężko, ale jak mus to mus... każdy tupał nogą na swój sposób (moje tańczyły), czy też lekko kiwał głową, na ile mu śmiałość pozwoliła... jednak nie mogłam wyjść ze zdumienia, przerażenia, patrząc na jednostki, które nawet nie drgnęły... nie poruszyły głową, ramieniem, nogą, uchem. Dżizys?! To jakieś niezdrowe i niesmaczne, a niestety kilka takich jednostek było... np. pan siedzący przede mną ;) No, ale jak wiadomo żadna energia w naturze nie ginie, tak więc znaleźli się i tacy, co chęci do zabawy mieli aż za dużo. I jak to w moim życiu bywa (znów mi się przypomina scena z 'Dnia świra', gdy główny bohater siedzi w pociągu i już wie z kim będzie siedział w przedziale... ;D) ironia mnie nie opuszcza i obok mnie zasiadła parka... przysięgam, tak irytujących ludzi dawno nie spotkałam. Jednakże po lewej stronie sali już po kilku piosenkach (może czterech?) zebrała się grupka ludzi, którzy zaczęli tańczyć i moi kochani sąsiedzi do nich dołączyli, więc był spokój. Co do tych tańców... okazja była kusząca, nawet bardzo, ale biorąc pod uwagę po pierwsze to, że Ci irytujący ludzie tam poszli, a po drugie moją wspaniałą (i swoją drogą CHOLERNIE drogą) miejscówkę dokładnie naprzeciw Gorana z doskonałym widokiem na Ademovica... odpuściłam. Nie było tam na to warunków, nad czym też ubolewam, bo przydałby się koncert Gorana z dużą ilością miejsca pod sceną do tańczenia! Wtedy nikt by mnie nie powstrzymał. Jak się okazało to była świetna decyzja. Otóż potańcówka nabierała na sile, pomysły ludzi się mnożyły, temperatura rosła a wraz z nią spięcie ochrony... tak więc problemy zaczęły się od rozprzestrzenienia tańczących (póki tańczyli po lewej stronie pod balkonem nikomu nie zasłaniali), a co najlepsze zasłaniali tym, którzy mieli najdroższe miejsca (upsss...). Zatem pierwsza interwencja. Potem wężyk... (gdzie już zaczęłam odczuwać lekką żenadę, aczkolwiek ta zabawa wiecznie wzbudza we mnie to uczucie). Generalnie ochroniarze latali jak zwariowani, a ludzie poczuli się pewnie...aż za. No i musiało dojść do wybuchu. Ja tam wiedziałam, że będzie jazda, bo usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki 'Gas, gas', która jak się okazuje jest poważną konkurentką 'Kalasnjikova'. Ludzie się rzucili, ochrona się rzuciła... Pomyślałam, że zamiast tytułowego 'Gas, gas!' można by raczej krzyczeć 'dym, dym!'. Bo DYM był...wręcz zadyma. Zaczeły się bluzgi, niecenzuralne gesty w stronę interweniujących ochroniarzy... ochrona użyła siły...kładąc na ziemie dwóch łosi (jednym z nich był oczywiście mój były sąsiad)...część publiki zaczęła wtedy buczeć i gwizdać niemal zakłócając zespół... Ja za to oblałam się OGROMNYM rumieńcem. Było mi tak wstyd, że myślałam, że wstanę, wejdę na scenę i zacznę przepraszać zespół, łącznie ze złotymi butami Bregovica, które miał na nogach. Polska po prostu. Co za wstyd. Na szczęście zespół nie przestał grać (choć ja bym chyba to na ich miejscu zrobiła). Mówcie co chcecie, ale ten band to Klasa, przez duże 'K'. No i w końcu muzyka załagodziła spory. Trzeba przyznać, że po tej akcji czuło się w powietrzu jakieś rozluźnienie atmosfery... sama nie wiem czy do końca dobre. Myślę, że sam zespół wydzielał tyle pozytywnej energii (z minuty na minutę coraz więcej), że robienie tej przysłowiowej wiochy nie było konieczne. A wracając do przyjemniejszych wrażeń, to jak przed chwilą wspomniałam pozytywna moc rosła i na 'Truckers song' ('prawy do lewego') zaśpiewanym z polskim refrenem, nie było już takiego co by chociaż nieśmiało w rączki nie klaskał (wiadomo...nic tak nie działa jak ojczysty język, nie? ;P) ... cała sala wstała i tańcowała (na swoich miejscach co prawda, ale jednak ;) ). Ale na 'Kalasnjikovie', który był ostatnią piosenką bisu, już nawet panowie sztywni tańczyli (!) ...czyli nie byli jednak robotami. To już była moc. Ludzie powychodzili na środek żeby pokręcić biodrami ;D Jestem pewna, że jeszcze godzina koncertu i wszyscy by już tańczyli razem łącznie z ochroniarzami. Miłym zaskoczeniem jest to, że na żywo ta muzyka brzmi sto razy lepiej. I o ile nagrania audio po dłuższej chwili mogą zmęczyć, tak na żywo można tego słuchać godzinami. Grali 2 godziny z minutami, a miało się wrażenie, że to dopiero rozgrzewka! Niesamowita sprawa. Samo brzmienie...nie do opisania. Wiedziałam odkąd zobaczyłam ten koncert na Mezzo, że usłyszeć to na żywo to musi być przeżycie. I nie myliłam się! Było kilka momentów, że miałam łzy w oczach... bo ta muzyka była po prostu niesamowita. I w ogóle pozytyw, który bije od zespołu. To jak sobie wysyłają miedzy sobą uśmieszki chociażby ;). Wszyscy tacy kochani, że tylko ich uściskać (najdłużej oczywiście Ademovica ;D). Nawet bis, nie był na zasadzie 'hiciory na odczepnego'... to był konkretny i długi bis. Kontakt z publiką też pozytywny 'Polisz pipul ju ar krejzi, ju ar not normal' (z wyraźną wymową każdej literki) - kocham kwadratowy angielski Bregovica ;D I absolutnie nie ironizuję w tym momencie ;) Tak więc jestem bardzo zadowolona. Słowa 'trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym', akurat do Gorana się nie imają (póki co? e tam. On się nie starzeje!). I to jest zaj... w tej muzyce, że można ją lubić, słuchać, śpiewać, grać w każdym wieku... zawsze jest tak samo nośna! I każdy człowiek, nawet sztywniak, w głębi serca chciałby sobie przy niej pobrykać ;) Oni koniecznie muszą zagrać na moim weselu (pogrzebie zresztą też), a jako że mnie oczywiście nie stać, rozwiązanie jest jedno - panem młodym będzie mój ulubiony Serb i już. Tak więc następnym razem siadam w pierwszym rzędzie naprzeciw niego i będę się ładnie uśmiechać (chociaż parę takich jego spojrzeń i uśmiechów, jakie dziś serwował z bliskiej odległości mogłoby mnie zabić). Ok, ok... wracam na ziemię :( Może następnym razem trzeba pojechać na koncert za granicą, żeby wioski rodzinnej nie doświadczać ;P Może do Irlandii? ;P (tu porozumiewawcze spojrzenie do Ciebie, Szymon ;D hehe).
 

Zobacz także

2017-01-24, godz. 22:25 RELACJA Z KONCERTU Szymon Jastrzębski BLUES PILLS Voodoo Lounge, Dublin 04.11.2016 W 2011 roku dwóch Amerykanów, Zack Anderson i Cory Berry, basista i perkusista grupy Radio Moscow, wypatrują gdzieś… » więcej 2016-07-14, godz. 08:18 RELACJA Z KONCERTU Szymon Jastrzębski MAX RICHTER ENSEMBLE From Sleep and The Blue Notebooks National Concert Hall, Dublin 29.05.2016 Tak się złożyło, że dwudziestego dziewiątego maja wielotysięczny… » więcej 2016-05-24, godz. 11:11 RELACJA Z KONCERTU Szymon Jastrzębski JULIA HOLTER The Button Factory, Dublin, 17.02.2016 Pierwszy raz widziałem Julię w 2012 roku na małej scenie festiwalu Forbidden Fruit. Kupiłem całodniowy… » więcej 2016-01-13, godz. 10:13 SZYMON JASTRZĘBSKI Relacja z koncertu U2 INNOCENCE + EXPERIENCE 3Arena, Dublin, Irlandia, 24.11.2015 » więcej 2015-08-31, godz. 21:24 SZYMON JASTRZĘBSKI Relacja z koncertu BECK gość specjalny: JONNY GREENWOOD Grounds of Royal Hospital Kilmainham Dublin, 17.06.2015 Radiohead with special guest Beck. Taki napis widniał na jednym… » więcej 2015-04-21, godz. 10:57 SZYMON JASTRZĘBSKI Relacja z koncertu PETER GABRIEL Back To Front Dublin, 3 Arena 10 grudnia 2014 Czekałem na ten moment od wielu lat. Czekałem na dzień, kiedy będę mógł pierwszy raz w życiu… » więcej 2014-12-15, godz. 01:25 SZYMON JASTRZĘBSKI Relacja z koncertu LYKKE LI Vicar Street, Dublin 16 listopada 2014 Pamiętacie singlowy "Sadness Is A Blessing" z poprzedniej płyty? Dziewczyna wyprzedziła (lub przepowiedziała… » więcej 2014-12-15, godz. 01:17 SZYMON JASTRZĘBSKI Relacja z koncertu MARISSA NADLER The Button Factory, Dublin 6 września 2014 Pierwszym utworem Marissy Nadler, jaki usłyszałem, był "Diamond Heart" z nowego wówczas albumu… » więcej 2014-10-19, godz. 21:13 SZYMON JASTRZĘBSKI Relacja z koncertu KATE BUSH Eventim Apollo, Londyn 12 września 2014 Dziś, kiedy czytam najnowsze artykuły o Kate Bush, mnożą się określenia takie jak: genialna, najważniejsza… » więcej 2014-07-21, godz. 22:24 SZYMON JASTRZĘBSKI Relacja z koncertu CAT POWER The Olympia Theatre, Dublin 16 lipca 2014 Czasami ktoś pyta o najlepszy koncert, jaki widziałem w życiu. Nie mam jednoznacznej odpowiedzi na takie… » więcej
12345