Obiekty sportowe wybudowane w latach 2008-2012 są w dobrym stanie technicznym. 60 procent z nich wymaga jednak drobnych napraw. Kontrolerzy z NIK odwiedzili 15 obiektów. Jak się okazało, połowa gmin nie sprawdzała stanu technicznego Orlików.

W ankietach rozesłanych do samorządów, burmistrzowie i wójtowie przyznawali, że nie przeprowadzają kontroli technicznych - mówi Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK.

- W przypadku pojawienia się usterek, np. obluzowania bramek czy pęknięcia tablic, samorządy nie będą o tym wiedzieć. A co za tym idzie, nie będą mogły szybko i skutecznie przeprowadzać niezbędnych napraw - mówi Kwiatkowski.

We wszystkich gminach objętych kontrolą, Orliki były ogólnodostępne, a korzystanie z nich było bezpłatne. 40 procent z obiektów wymagało drobnych napraw - dodał prezes NIK.

- Stan techniczny niemal wszystkich skontrolowanych przez NIK Orlików, był na dobrym lub bardzo dobrym poziomie. Najczęściej problemy dotyczyły nawierzchni boisk, w tył głównie sztucznej trawy na boiskach piłkarskich, siatek ogrodzeniowych lub piłkochwytów - mówi Krzysztof Kwiatkowski.

Kontrolerzy zwrócili również uwagę, że 20 procent obiektów nie ma dostosowanych łazienek i szatni do potrzeb osób niepełnosprawnych. Dodatkowo NIK w raporcie skrytykował urzędników z ministerstwa sportu za nieodpowiedni nadzór nad operatorami programu zatrudniania animatorów na boiskach. Sprowadzał się on do przyjmowania rocznych sprawozdań, bez żadnej analizy.

Program budowy ponad dwóch i pół tysiąca Orlików w czasach rządów Donalda Tuska kosztował ponad miliard złotych. Już w 2016 roku wiadomo było, że przynajmniej kilkaset z nich wymagało remontu.