Ta wypowiedź to jednak nie cud, a sygnał, że symbol szwedzkiego szowinizmu ostatnich miesięcy zostanie poświęcony, aby rządzący mogli zachować twarz. Ale po kolei ...
Jak wiadomo, Tegnell na początku potraktował wirus SARS-CoV-2 jak zwykłą grypę i z błogosławieństwem rządu, robił to, co wydawało mu się racjonalne. Rozwiązanie, które wybrał, miało wzmocnić gospodarczą pozycję Szwecji w czasie kryzysu, kosztem utraty życia przez najmniej odpornych na infekcje osób. Tegnell nie wiedział wtedy, że ta „grypa", okaże się o wiele bardziej zabójcza w skutkach
. Rekomendacje Urzędu Zdrowia Publicznego takie jak częste mycie rąk, trzymanie dystansu społecznego czy prośby o pozostanie w domach osób w podeszłym wieku i tych, którzy mają objawy zakażenia, wprowadziły Szwecję na czołówkę krajów z najwyższą śmiertelnością na COVID-19 na świeice.
- Mając dzisiejszą wiedzę na temat tej choroby, jestem przekonany, że wprowadzilibyśmy mniej więcej połowę tych restrykcji, które na początku walki z pandemią wprowadziły inne kraje, mówił w szwedzkim radiu, Anders Tegnell.
Wypowiedź epidemiologa jest z pewnością podyktowana naciskiem ze strony rządu, który próbuje wypracować sobie wygodną pozycję, jeszcze zanim powstanie specjalna komisja, która ma zbadać przyjętą przez Tegnella „strategię" walki z pandemią.
Premier Löfven, przez ostatnie trzy miesiące stał w cieniu wydarzeń związanych z pandemią. W nielicznych wystapieniach zręcznie eksponował zaufanie do niezależnych ekspertów Urzędu Zdrowia Publicznego. Kiedy media ujawniły masową eutanazję zakażonych patogenem pensjonariuszy domów opieki, poparcie dla niego zaczęło gwałtownie spadać. Skandal odbił się głośnym echem również za granicą. Dlatego jasne jest, że Löfven potrzebuje swojego kozła ofiarnego, w którego rolę zaczyna dopasowywać się Anders Tegnell.
Jestem przekonany, że nawet jeśli Tegnell zostanie rzucony opinii publicznej na pożarcie, to rządzący Szwecją socjaldemokraci oraz partie wspierające ich rząd w parlamencie, wyjdą z tego kryzysu obronną ręką. Löfven już wcześniej dawał dowody na to, że aby utrzymać władzę, gotowy jest zrobić wszystko, a nawet i jeszcze więcej.
Któż bowiem dwa lata temu mógł sobie wyobrazić, że nie wygrywając wyborów, uda mu się rozbić blok opozycji, pozyskać poparcie jej części i powtórnie zostać premierem?
Dodatkowym atutem na utrzymanie politycznego status quo jest naturalna niechęć Szwedów do rozwiązywania swoich wstydliwych problemów. Tym bardziej wtedy, gdy może to osłabić pozycję Szwecji na arenie międzynarodowej.