Jesteśmy również świadomi, że za komfort trzeba zapłacić, choć tak do końca nie wiemy jakie koszty będziemy musieli ponieść i jak szybko uzyskamy, choćby poprawę jakości powietrza.
O tym, że Szwedzi na punkcie ekologii mają bzika, nie muszę chyba nikogo przekonywać. Ich ambicja w tej kwestii nie jest bynajmniej podyktowana altruizmem. Szwecja jest dzięki swojej kulturze oraz zaradności i pomysłowości obywateli krajem czystym. Zielona transformacja daje dziś możliwość zwiększenia zysku branż, w których Szwedzi są naprawdę najlepsi. Umożliwia również umocnienie swojej marki na rynku globalnym.
Rząd Szwecji przyjął zobowiązanie, że do 2040 roku produkowana energia elektryczna w tym kraju będzie pochodziła w 100 procentach z odnawialnych źródeł energii. Od dwóch dekad, dotowane przez władze centralne media publiczne i komercyjne, implementują w świadomość społeczeństwa przesłanie, że zielona energia to jedyna szansa na lepszą przyszłość. Robią to bardzo efektywnie. Żadna z partii reprezentowanych w Riksdagu nie ma wątpliwości, że cel jest słuszny. Niektóre partie mają może inne sposoby na to w jaki sposób ten ambitny cel osiągnąć, ale to sprawy drugorzędne.
Bezrefleksyjna polityka energetyczna rządu napotyka jednak na nieoczekiwany opór, który co ciekawe jest pozbawiony barw politycznych. Przeciwko budowie lądowych farm wiatrowych protestują niewielkie, zapomniane przez władze centralne, gminy środkowej i północnej Szwecji. Ich mieszkańcom przeszkadza nie tylko szum turbin wiatrowych, ale również na przykład brak możliwości uzyskiwania przychodów z turystyki. Nie wszyscy mieszkańcy małych miejscowości chcą je opuścić i przeprowadzić się do większych miast, choć państwo coraz częściej, stara się ich do tego zmuszać, likwidując szkoły i przedszkola czy też zamykając miejscowe przychodnie zdrowia.
Szwedzkim samorządom udało się zablokować powstanie 400 farm wiatrowych, pomimo pozytywnych decyzji wydanych inwestorom przez sądy ds. Gruntów i ochrony środowiska. Pomogło im w tym weto samorządowe.
Trzy tygodnie temu rząd Szwecji zapowiedział, że najpóźniej do 1 czerwca 2021 roku przygotuje projekt ustawy, która w przyszłości uniemożliwi gminom skorzystanie z tego narzędzia. Antydemokratyczne zapędy władz spotkały się ze sprzeciwem części opozycji. Jednak obecny układ sił w parlamencie oraz nadzwyczaj mocne w Szwecji lobby energetyczne, dają wystarczające argumenty, aby przypuszczać, że oddolne protesty na odległej prowincji przejdą do historii.
Tym bardziej, że u naszych północnych sąsiadów coraz częściej słychać głosy, że demokracja to przeżytek. Signum temporum czy zapowiedź powrotu totalitaryzmu?