Wiadomo: sport to zdrowie, a zdrowie to dłuższe życie. No i tu sąsiedzi z północy mają wręcz egzystencjalny problem. W Szwecji sport uprawiają prawie wszyscy - kiedy się da i gdzie się da. Jeśli nie jesteś "fit", to może oznaczać, że nie jesteś swój. Możesz być wzięty za malarza (z papierosem w ustach) z Polski albo pracownika tymczasowego pochodzącego z innych krajów zacofanej Europy Wschodniej.
Wiadomo, że z takimi nie warto się integrować, bo przecież w ich krajach nic się nie robi, aby uratować naszą planetę od zagłady. Dlatego Szwedzi, jak przystało na prawdziwych i dzielnych zbawicieli świata, postanowili zrobić wszystko, co w ich mocy, aby do tego nie dopuścić.
Jeszcze do niedawna mieli w zwyczaju chwalić się podróżami do odległych zakątków świata. Poznawali prawdziwe kultury ludzi żyjących w zgodzie z przyrodą. Dziś wielkim nietaktem jest przyznawać się do wielogodzinnych podróży samolotem, którego spalane paliwo tak truje środowisko. Okazuje się jednak, że jest jeszcze coś gorszego: człowiek!
Kiedy ciężko trenuje, to produkcja dwutlenku węgla wzrasta 40-krotnie!
Wyobraźcie sobie zatem jak trujący jest np. Bieg Wazów. Toż to czysta zbrodnia ekologiczna. No i przecież sportowcy potrzebują jeść z reguły więcej niż przeciętny zjadacz chleba. Zagrożenie dla klimatu jest więc dość znaczne bowiem wiadomo, że 30 procent światowej produkcji dwutlenku węgla jest związana z produkcją żywności.
A gdyby tak zmniejszyć ludzką populację do minimum?
Tu Szwecja musi jeszcze się dużo nauczyć, ale skoro chce się uchodzić za największych na świecie obrońców naszej planety to trzeba działać szybko. W szwedzkiej telewizji prawie co tydzień występują - w roli ekspertów - gadające głowy, które straszą, że Ziemia może ulec zagładzie za nie więcej niż 10 lat. Oczywiście, jeśli radykalnie nie zmienimy swoich nawyków.
Niektórzy szwedzcy aktywiści, tak jak młodzi komuniści w latach stalinowskich w Polsce, mówią: my pójdziemy jeszcze dalej! Popatrzmy na Chiny; ten wielki kraj zrobił najwięcej dla ochrony klimatu! W 1970 roku Chinki rodziły przeciętnie 5,7 dziecka (badania prof. Stuarta Gietel-Bastena z Oxford University).
W 2015 roku liczba ta zmalała do średnio 1,5 dziecka. Chinkom, nie opłaca się zatem rodzić więcej niż raz bowiem zapłacą większy z tego tytułu podatek. Wprowadzenie podobnego systemu w Szwecji pomogłoby nam nie tylko chronić klimat, ale także przyniosłoby zysk dla budżetu państwa!
Dziś wciąż jednak szwedzkie państwo wypłaca rodzinom wielodzietnym specjalny dodatek, co zdaje się być nie do zaakceptowania przez działaczy partii Zielonych oraz feministki. Pojawiły się jednak już pierwsze symptomy, że w ten sam sposób myślą opiniotwórcze media.
Nie ma tygodnia, aby nie informowały jak bardzo może być dla kobiet niezdrowe macierzyństwo. Wiąże się ono bowiem nie tylko z przerwaniem kariery ale także z ryzykiem powstania poporodowych komplikacji zarówno w ciele kobiety jak i w jej psychice.
Świadomość szkodzenia środowisku może wkrótce skutecznie zniechęcić Szwedki do rodzenia i pomóc tym samym w osiągnięciu jeszcze lepszych wyników niż Chinki.
PRZEMYSŁAW GOŁYŃSKI