Po drugiej stronie Bałtyku znajdziemy ich przeważnie wśród polityków opozycji. Ebba Busch Thor, przewodnicząca Chrześcijańskich Demokratów strasznie się ostatnio naraziła partii rządzącej, jej sprzymierzeńcom oraz większości szwedzkich mediów. Pani Thor w jednym z wywiadów ośmieliła się zakomunikować, że ”wielokulturowość w Szwecji jest trupem”.
W rzeczywistości liderce chadeków chodziło o to, że w Szwecji nie toleruje się już szwedzkiej kultury i wszystkiego, co się z nią wiąże. Według niej, państwo chce zastąpić wielokulturowość ideologią multikulturalizmu, według której każda kultura jest wobec siebie równa.
W latach 70. kiedy ustawowo Szwecja miała przerodzić się z homogenicznego państwa w kraj wielokulturowy Szwedzi byli przekonani, że imigranci po kilku latach staną się podobni do nich. Będą szanować prawo, płacić podatki i służyć w wojsku czy policji. Ba: obchodzić nawet wspólnie święta i wielbić gwiazdy damskiego futbolu.
Tymczasem setki tysięcy migrantów przybyłych w ostatnich latach z Bliskiego Wschodu, Środkowej Azji oraz Afryki zrobiły coś zupełnie odwrotnego. Po uzyskaniu pozwolenia na pobyt, azylu lub obywatelstwa większość z nich postanowiła urządzić się i żyć jak u siebie. Za późno już ich zmusić do życia jak przeciętny Svensson. Postawili na stworzenie społeczności opartych na klanach wyznający swoje własne wartości.