Dwa dwuosobowe zespoły, które działały w górze schodzą do bazy.
Wspinaczkę uniemożliwia silny wiatr, którego porywy mogą przekraczać prędkość nawet 100 kilometrów na godzinę - mówi kierownik narodowej wyprawy na K2 Krzysztof Wielicki.
- Wieje, zadyma, namioty zawalone. Chyba teraz będziemy robić turniej szachowy. Będzie 4-5 dni tak jak dziś. Przymusowa przerwa w pracy. Zanosi się, że po tym okresie niepogody, będzie jakaś możliwość. Nie wiem czy damy radę, ale musimy spróbować. Byłoby wstyd, gdybyśmy teraz powiedzieli, że wracamy - powiedział Wielicki.
We wtorek do miejscowości Skardu miał wyruszyć Denis Urubko, który po wyłamaniu się z wyprawy i samotnej nieudanej próbie ataku szczytowego, w poniedziałek zrezygnował z udziału w ekspedycji. Zejście zostało jednak przełożone na środę.
- Raczej milcząco się rozstajemy. Wydawało się, że jak poszli z Adamem jest wszystko ok, ale jak się okazuje, nie jest tak do końca - uważa Wielicki.
W sobotę rosyjski himalaista z polskim obywatelstwem bez wiedzy uczestników i kierownika narodowej wyprawy na ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik, samotnie ruszył z bazy w stronę szczytu. Przerwał jednak atak i wrócił do bazy. Według zasad, które przyjął himalaista zima w górach wysokich trwa od grudnia do końca lutego. Między innymi tym tłumaczył swą próbę samotnego zdobycia szczytu przed końcem miesiąca.
- Wieje, zadyma, namioty zawalone. Chyba teraz będziemy robić turniej szachowy. Będzie 4-5 dni tak jak dziś. Przymusowa przerwa w pracy. Zanosi się, że po tym okresie niepogody, będzie jakaś możliwość. Nie wiem czy damy radę, ale musimy spróbować. Byłoby wstyd, gdybyśmy teraz powiedzieli, że wracamy - powiedział Wielicki.
We wtorek do miejscowości Skardu miał wyruszyć Denis Urubko, który po wyłamaniu się z wyprawy i samotnej nieudanej próbie ataku szczytowego, w poniedziałek zrezygnował z udziału w ekspedycji. Zejście zostało jednak przełożone na środę.
- Raczej milcząco się rozstajemy. Wydawało się, że jak poszli z Adamem jest wszystko ok, ale jak się okazuje, nie jest tak do końca - uważa Wielicki.
W sobotę rosyjski himalaista z polskim obywatelstwem bez wiedzy uczestników i kierownika narodowej wyprawy na ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik, samotnie ruszył z bazy w stronę szczytu. Przerwał jednak atak i wrócił do bazy. Według zasad, które przyjął himalaista zima w górach wysokich trwa od grudnia do końca lutego. Między innymi tym tłumaczył swą próbę samotnego zdobycia szczytu przed końcem miesiąca.