Komisja Europejska i Unijna Rada skrytykowały decyzję Belgii o wprowadzeniu dodatkowych opłat dla dziennikarzy za akredytacje na unijne szczyty i spotkania wymagające zgody na obsługę.
Chodzi o procedurę sprawdzającą pod kątem bezpieczeństwa. Każdy wniosek o akredytację na spotkanie wymagające dodatkowych środków zabezpieczających jest sprawdzany, a tożsamość dziennikarzy ubiegających się o wejście weryfikowana. I za tę procedurę rząd chce, by wszyscy dziennikarze mieszkający w Belgii płacili 50 euro na pół roku.
Przedstawiciele Unijnej Rady, odpowiedzialnej za zorganizowanie szczytów dwukrotnie przekazywali władzom w Belgii swoje zastrzeżenia. Jeden z urzędników powiedział Polskiemu Radiu, że Unijna Rada nie uzyskała odpowiedzi na zarzuty. Także Komisja Europejska krytycznie oceniła decyzję rządu w Brukseli, która zacznie obowiązywać od tego półrocza.
- Uważamy, że dziennikarzom należy zagwarantować warunki pracy najlepsze z możliwych - skomentowała rzeczniczka Komisji. Mina Andreeva była też pytana o zarzuty dotyczące dyskryminacji. Dodatkowe opłaty mają bowiem objąć tylko dziennikarzy mieszkających w Belgii. Nie będą natomiast wymagane od tych, którzy będą przylatywali tylko na obsługę szczytów, czy różnego rodzaju spotkań na wysokim szczeblu.
- Jeśli otrzymamy oficjalną skargę w tej sprawie zajmiemy się nią i ocenimy zgodnie z obowiązującym prawem - dodała rzeczniczka. Protest w związku z dodatkowymi opłatami dla dziennikarzy mieszkającymi w Belgii wystosowało też wcześniej Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej i zaapelowało do premiera o wycofanie się z tej decyzji.
Przedstawiciele Stowarzyszenia wskazali, że dodatkowa opłata jest dyskryminująca z trzech powodów. Po pierwsze dlatego, że dotyczy tylko dziennikarzy mieszkających w Belgii. Poza tym ta opłata uderzy przede wszystkim w free lancerów, którzy współpracują z kilkoma redakcjami i będą musieli płacić sami, bo za korespondentów zatrudnionych przez konkretne redakcje zapłacą zapewne pracodawcy. Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej uważa też, że ucierpią na tym mniejsze media, które w przeciwieństwie do tych większych, mogą mieć problemy z profesjonalną obsługą szczytów.
Przedstawiciele Unijnej Rady, odpowiedzialnej za zorganizowanie szczytów dwukrotnie przekazywali władzom w Belgii swoje zastrzeżenia. Jeden z urzędników powiedział Polskiemu Radiu, że Unijna Rada nie uzyskała odpowiedzi na zarzuty. Także Komisja Europejska krytycznie oceniła decyzję rządu w Brukseli, która zacznie obowiązywać od tego półrocza.
- Uważamy, że dziennikarzom należy zagwarantować warunki pracy najlepsze z możliwych - skomentowała rzeczniczka Komisji. Mina Andreeva była też pytana o zarzuty dotyczące dyskryminacji. Dodatkowe opłaty mają bowiem objąć tylko dziennikarzy mieszkających w Belgii. Nie będą natomiast wymagane od tych, którzy będą przylatywali tylko na obsługę szczytów, czy różnego rodzaju spotkań na wysokim szczeblu.
- Jeśli otrzymamy oficjalną skargę w tej sprawie zajmiemy się nią i ocenimy zgodnie z obowiązującym prawem - dodała rzeczniczka. Protest w związku z dodatkowymi opłatami dla dziennikarzy mieszkającymi w Belgii wystosowało też wcześniej Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej i zaapelowało do premiera o wycofanie się z tej decyzji.
Przedstawiciele Stowarzyszenia wskazali, że dodatkowa opłata jest dyskryminująca z trzech powodów. Po pierwsze dlatego, że dotyczy tylko dziennikarzy mieszkających w Belgii. Poza tym ta opłata uderzy przede wszystkim w free lancerów, którzy współpracują z kilkoma redakcjami i będą musieli płacić sami, bo za korespondentów zatrudnionych przez konkretne redakcje zapłacą zapewne pracodawcy. Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej uważa też, że ucierpią na tym mniejsze media, które w przeciwieństwie do tych większych, mogą mieć problemy z profesjonalną obsługą szczytów.