Liczba zaginionych w pożarach w Kalifornii wzrosła do ponad 600. Życie straciło tam ponad 66 osób, spłonęły tysiące domów. Ratownicy przeszukują zgliszcza, strażacy nadal walczą z ogniem. W sobotę do Kalifornii uda się prezydent Donald Trump.
Najtragiczniejszy z pożarów - Camp Fire - wybuchł tydzień temu u podnóża gór Sierra Nevada. Spłonęło tam niemal całe 30-tysięczne miasto Paradise. Według najnowszych danych ogień strawił 11 tys. budynków. W pożarze 63 osoby poniosły śmierć, ale ratownicy nadal przeszukują zgliszcza.
Dzięki ochłodzeniu strażacy opanowali pożar w ponad 40 procentach i ogień nie zagraża już kolejnym miejscowościom. Mieszkańcy nadal nie mogą jednak wrócić do domów, ponieważ zniszczone są linie energetyczne i nieprzejezdnych jest wiele dróg.
Postępy osiągnięto także w walce z pożarem Woolsey na południu Kalifornii, gdzie ogień opanowany jest w ponad 50 procentach. Tam zmarły trzy osoby. Spłonęło 550 domów.
Ogień w Kalifornii pochłonął obszar o łącznej powierzchni 100 tys. hektarów.