Niemieckie służby sprawdzają dlaczego doszło do awarii rządowego samolotu z kanclerz Angelą Merkel na pokładzie. Maszyna lądowała awaryjnie w czwartek wieczorem w Kolonii. Samolot był w drodze na szczyt G20, który odbędzie się w Argentynie.
Maszyna, która w czwartek wieczorem wystartowała z Berlina, po godzinie lotu straciła kontakt radiowy z ziemią. Awaria była na tyle poważna, że kapitan postanowił zawrócić znad Morza Północnego i awaryjnie lądować w Kolonii. Lotnisko zostało przygotowane na twarde lądowanie, bowiem samolot nie mógł zrzucić paliwa.
- Była to poważna awaria, ale na szczęście mieliśmy na pokładzie znakomitą załogę i najbardziej doświadczonego kapitana - powiedziała Angela Merkel po tym, jak już znalazła się na ziemi.
Ten sam kapitan samolotu miał stwierdzić, że awaria systemu łączności, jaka się zdarzyła podczas lotu, jest nieprawdopodobna i w praktyce się nie zdarza. Jak twierdzi "Rheinische Post", niemieckie służby badają, czy zdarzenie nie ma podłoża kryminalnego. O incydencie została natychmiast powiadomiona federalna minister obrony.
Jak poinformował rzecznik rządu Steffen Seibert, w piątek rano kanclerz z opóźnieniem wyleciała mniejszym samolotem do Madrytu, skąd poleci rejsowym samolotem poleci do Argentyny.
- Była to poważna awaria, ale na szczęście mieliśmy na pokładzie znakomitą załogę i najbardziej doświadczonego kapitana - powiedziała Angela Merkel po tym, jak już znalazła się na ziemi.
Ten sam kapitan samolotu miał stwierdzić, że awaria systemu łączności, jaka się zdarzyła podczas lotu, jest nieprawdopodobna i w praktyce się nie zdarza. Jak twierdzi "Rheinische Post", niemieckie służby badają, czy zdarzenie nie ma podłoża kryminalnego. O incydencie została natychmiast powiadomiona federalna minister obrony.
Jak poinformował rzecznik rządu Steffen Seibert, w piątek rano kanclerz z opóźnieniem wyleciała mniejszym samolotem do Madrytu, skąd poleci rejsowym samolotem poleci do Argentyny.