Prezydent Francji Emmanuel Macron zwołał na niedzielę nadzwyczajne spotkanie w związku z falą zamieszek, które przetoczyły się przez kraj.
Prezydent Macron natychmiast po powrocie z Argentyny zwołał posiedzenie komórki kryzysowej, która ma szukać sposobów zaradzenia sytuacji graniczącej z anarchią. Prezydent oświadczył, że nie będzie tolerował przemocy ani w Paryżu, ani na terenie, gdzie konflikt się zaostrzył.
Według paryskiej prefektury, w stolicy zatrzymano ponad czterysta osób, z których 378 jest nadal w areszcie. Liczba rannych wzrosła do stu trzydziestu trzech. Do eskalacji przemocy dochodziło w różnych miejscach Francji od Marsylii po Narbonne. W licznych miejscach Francji blokowane były drogi.
Rząd bierze pod uwagę różne rozwiązania. Rzecznik rządu Benjamin Griveaux wyjaśnia, że trzeba się zastanowić nad różnymi środkami, które pozwolą zapobiec wybuchowi przemocy w każdą sobotę, tak, jak to było ostatnio. Wprowadzenie stanu wyjątkowego też jest brane pod uwagę.
Jeden z przywódców związków zawodowych policji Jean - Claude Delage mówi, że ludzie muszą zrozumieć, iż policja nie jest w stanie zaradzić wszystkiemu, czego się od niej wymaga, jeśli nie stworzy się jej do tego warunków. Jak zaznacza, chodzi o odpowiednią liczbę ludzi, ilość broni i prawo do jej użycia. Zdaniem Jeana-Claude'a Delage, należy się zastanowić nad wprowadzeniem do akcji wojska.
Protest spotyka się ze wsparciem 85 procent społeczeństwa sprzeciwiającego się planom podwyżek cen paliw. Rząd tłumaczy podwyżki koniecznością ochrony środowiska.