Na Sri Lance aresztowano przeszło 60 osób w związku z zamachami bombowymi, przeprowadzonymi w Niedzielę Wielkanocną.
Według lankijskiego ministerstwa obrony, ataki musiały być planowane przez co najmniej 7-8 lat. Przywódca muzułmańskiej organizacji terrorystycznej, która dokonała zamachów, popełnił samobójstwo w jednym z hoteli. Wiceminister obrony Ruwan Wijewardene poinformował, że zidentyfikowani zamachowcy to wykształceni ludzie, niezależni finansowo, wywodzący się z klasy średniej. Jeden z terrorystów studiował w Wielkiej Brytanii i Australii.
Przewodniczący parlamentu Sri Lanki Lakszman Kiriella powiedział, że wysocy rangą oficerowie wywiadu umyślnie ukrywali informacje o planowanych atakach. Nie podjęto działań, żeby zapobiec tragedii.
Do śledztwa w sprawie zamachów włączyły się Stany Zjednoczone. Na miejsce przyjechała grupa amerykańskich agentów FBI. Amerykańska ambasador na Sri Lance poinformowała, że USA nie miały wcześniejszych wiadomości wywiadowczych o planowanych zamachach, których skala - w jej opinii - świadczy o tym, iż zostały zorganizowane przez międzynarodową grupę. Ambasador Alaina Teplitz dodała, że zdaniem władz amerykańskich „spisek terrorystyczny” trwa, a terroryści mogą zaatakować bez ostrzeżenia w każdym momencie.
Policja dokonała w środę kontrolowanej eksplozji motoroweru zaparkowanego przed jednym z kin w stolicy Sri Lanki, Kolombo. Przypuszczano, że w pojeździe był zainstalowany ładunek wybuchowy, okazało się jednak, że tak nie było.