Parlament Europejski w środę rano ma wybrać przewodniczącego izby. O stanowisko to powalczy czterech kandydatów - z frakcji socjalistów, lewicy, zielonych i konserwatystów.
Największe szanse na zostanie następcą Antonio Tajaniego ma socjalista, również Włoch, dotąd wiceprzewodniczący David Sassoli. Za nim przemawia porozumienie zawarte na szczycie w Brukseli, pośrednio taką kandydaturę poparł również szef ludowców, Manfred Weber.
- Dwa i pół roku socjaliści będą mieli to stanowisko, później przez dwa i pół roku parlament reprezentować będą ludowcy, tak rozumiemy to porozumienie z Brukseli - mówił Weber.
Nieoficjalnie wiadomo, że to właśnie Manfred Weber miałby zostać następcą Sassoliego.
Jeszcze we wtorek po południu głośno mówiło się w Strasburgu o potencjalnej kandydaturze socjalisty Bułgara Siergieja Staniszewa, miał on jednak zostać uznany za polityka "zbyt lewicowego". Odrzucenie tej kandydatury oznacza, że żadne z najważniejszych stanowisk we wspólnocie europejskiej tym razem nie przypadnie obywatelowi lub obywatelce krajów "nowej Unii".
Kandydatką lewicy na szefa Parlamentu Europejskiego ma być Hiszpanka Sira Rego, zielonych - Niemka Ska Keller, a konserwatystów Czech Jan Zahradil.
Europoseł PiS Ryszard Legutko tego ostatniego nazywa „mocnym kandydatem”, przyznał on jednak w rozmowie z Polskim Radiem, że "nie jest tajemnicą poliszynela, że ma on niewielkie szanse na zostanie przewodniczącym”.
Skomplikowany proces wyboru przewodniczącego parlamentu rozpoczął się o godzinie dziewiątej i w skrajnym przypadku może potrwać nawet do wieczora.
- Dwa i pół roku socjaliści będą mieli to stanowisko, później przez dwa i pół roku parlament reprezentować będą ludowcy, tak rozumiemy to porozumienie z Brukseli - mówił Weber.
Nieoficjalnie wiadomo, że to właśnie Manfred Weber miałby zostać następcą Sassoliego.
Jeszcze we wtorek po południu głośno mówiło się w Strasburgu o potencjalnej kandydaturze socjalisty Bułgara Siergieja Staniszewa, miał on jednak zostać uznany za polityka "zbyt lewicowego". Odrzucenie tej kandydatury oznacza, że żadne z najważniejszych stanowisk we wspólnocie europejskiej tym razem nie przypadnie obywatelowi lub obywatelce krajów "nowej Unii".
Kandydatką lewicy na szefa Parlamentu Europejskiego ma być Hiszpanka Sira Rego, zielonych - Niemka Ska Keller, a konserwatystów Czech Jan Zahradil.
Europoseł PiS Ryszard Legutko tego ostatniego nazywa „mocnym kandydatem”, przyznał on jednak w rozmowie z Polskim Radiem, że "nie jest tajemnicą poliszynela, że ma on niewielkie szanse na zostanie przewodniczącym”.
Skomplikowany proces wyboru przewodniczącego parlamentu rozpoczął się o godzinie dziewiątej i w skrajnym przypadku może potrwać nawet do wieczora.