W Moskwie kilkuset zwolenników opozycji demonstrowało przed budynkiem miejskiej komisji wyborczej. Protestujący domagali się dopuszczenia do udziału w lokalnych wyborach przedstawicieli opozycyjnych organizacji i niezależnych kandydatów.
Zwolennicy opozycji wyszli na ulice po tym, jak komisje wyborcze w Rosji zaczęły odrzucać wnioski opozycjonistów o zarejestrowanie na listach wyborczych. To z powodu braku odpowiedniej liczby podpisów wyborców. Kandydaci twierdzą, że zostali oszukani.
Początkowo w centrum Moskwy zebrało się ponad dwa tysiące demonstrantów. Żądali zarejestrowania kandydatów opozycji i dymisji mera rosyjskiej stolicy Siergieja Sobianina.
Iwan Żdanow związany z Aleksiejem Nawalnym oświadczył, że protest będzie trwał do skutku.
- My będziemy wychodzili na ulice każdego dnia, żeby walczyć o nasze podpisy. Będziemy wychodzić codziennie - zapowiedział opozycyjny polityk.
Część demonstrantów rozeszła się do domów, jednak kilkaset osób pozostało później przed budynkiem miejskiej komisji wyborczej. Protestujących otaczał kordon policji. Doszło do interwencji mundurowych. Według portalu OWD-info, który monitoruje zatrzymania, do aresztów trafiło 38 osób, w tym liderzy opozycji: Ilja Jaszyn, Lubow Sobol i Iwan Żdanow. Świadkowie twierdzą, że funkcjonariusze działali brutalnie.
Początkowo w centrum Moskwy zebrało się ponad dwa tysiące demonstrantów. Żądali zarejestrowania kandydatów opozycji i dymisji mera rosyjskiej stolicy Siergieja Sobianina.
Iwan Żdanow związany z Aleksiejem Nawalnym oświadczył, że protest będzie trwał do skutku.
- My będziemy wychodzili na ulice każdego dnia, żeby walczyć o nasze podpisy. Będziemy wychodzić codziennie - zapowiedział opozycyjny polityk.
Część demonstrantów rozeszła się do domów, jednak kilkaset osób pozostało później przed budynkiem miejskiej komisji wyborczej. Protestujących otaczał kordon policji. Doszło do interwencji mundurowych. Według portalu OWD-info, który monitoruje zatrzymania, do aresztów trafiło 38 osób, w tym liderzy opozycji: Ilja Jaszyn, Lubow Sobol i Iwan Żdanow. Świadkowie twierdzą, że funkcjonariusze działali brutalnie.