20 zatrzymanych osób, jedna policjantka z niegroźnymi obrażeniami trafiła do szpitala - takie są statystyki po incydentach, do których doszło podczas sobotniego Marszu Równości w Białymstoku.
Jak powiedział rzecznik podlaskiej policji nadkomisarz Tomasz Krupa, sytuacja była bardzo napięta. W stronę uczestników Marszu rzucano petardami i kamieniami, a w ochraniających ich policjantów - także butelkami i kostką brukową.
Funkcjonariusze zostali zmuszeni do zdecydowanej reakcji. Tomasz Krupa poinformował, że oprócz siły fizycznej, zastosowano granaty hukowe i gaz pieprzowy. Zatrzymano osoby, próbujące utrudnić przejście Marszu Równości. "Proszę pamiętać, że mamy do czynienia z zapewnieniem bezpieczeństwa przemarszu uczestnikom niezakazanego zgromadzenia. Tutaj obowiązkiem policjantów jest umożliwienie tego przemarszu od początku do końca" - zaznaczył Tomasz Krupa.
Do sobotnich zajść odniósł się również rzecznik Komendanta Głównego Policji. Mariusz Ciarka napisał na Twitterze, że ze strony policji nie ma przyzwolenia na naruszanie prawa, a zebrane materiały dowodowe zostaną przekazane prokuraturze. "Nieważne są sympatie i głoszone hasła - ważne dla nas jest przestrzeganie prawa" - napisał Mariusz Ciarka.