Szpitale pomogły 157 osobom, które zostały poszkodowane podczas czwartkowej burzy nad Tatrami. Takie informacje przekazał naczelnik TOPR podsumowując czwartkową akcję ratowniczą, w której wzięli udział nie tylko ratownicy górscy, ale również strażacy, policja i straż Tatrzańskiego Parku Narodowego. Potwierdził również śmierć czterech osób, w tym dwojga dzieci.
Od rana służby sprawdzają, czy w górach nie ma turystów, którzy mogą potrzebować pomocy. Mówił o tym w czwartek premier Mateusz Morawiecki, który wziął udział w posiedzeniu sztabu kryzysowego w Zakopanem.
- Wciąż poszukiwane są trzy osoby - poinformowała rzeczniczka prasowa wojewody małopolskiego Joanna Paździo. Zaginionych szukają policjanci i strażacy, którzy korzystają z pomocy śmigłowca TOPR.
Podczas burzy piorun uderzył m.in. w Halę Kondratową, a na Giewoncie w łańcuch, którego trzymało się około 20 osób. Po słowackiej stronie zginął czeski turysta, a dwie osoby zostały ranne.
Ranni przebywają w kilku szpitalach, m.in. w Zakopanem, Myślenicach, Nowym Targu i Krakowie. Najwięcej osób zostało poszkodowanych po rażeniu piorunem w rejonie Giewontu. Szlak turystyczny na ten szczyt jest zamknięty do odwołania. Do niedzieli w Zakopanem obowiązuje żałoba narodowa.