Według socjalistów, którzy zabiegali o wpisanie tego punktu do porządku obrad, projekt ustawy zmierza „de facto do penalizacji edukacji seksualnej”. Konserwatyści przekonują, że eurodeputowani zostali w tej sprawie wprowadzeni w błąd przez część polskich polityków.

O konieczności wpisania takiego punktu do porządku obrad mówili między innymi posłowie Wiosny i Koalicji Obywatelskiej. Zdaniem posłów PiS-u, to „celowe wprowadzanie w błąd” i „kolejny atak na Polskę".

W rezolucji polski projekt dotyczący edukacji seksualnej nazwano „niejasnym i nieproporcjonalnym”. W opinii części europosłów uderzy on w edukatorów seksualnych, w tym m.in. w nauczycieli, pisarzy i pracowników służby zdrowia, którym, jak zaznaczono, „może grozić kara więzienia”. Parlament potępia też prowadzoną - jego zdaniem - w Polsce "dezinformację w sprawie edukacji seksualnej".

Debata na ten temat odbyła się w październiku w Strasburgu. Wnioskował o nią między innymi Robert Biedroń, europoseł Wiosny. Na sali plenarnej mówił, że projekt zmian zmierza w kierunku znacznego ograniczenia edukacji seksualnej w Polsce. Według Roberta Biedronia, w Polsce kara od trzech do pięciu lat więzienia będzie groziła „na przykład lekarzowi, który wrzuci film na youtube o środkach antykoncepcyjnych”.

Wpisanie punktu „kryminalizacja edukacji seksualnej w Polsce” do porządku obrad krytykowali posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Ich zdaniem posłowie lewicy, w tym Robert Biedroń, wprowadzili Parlament Europejski w błąd. Projekt - jak mówili na sali plenarnej posłowie PiS - jest bowiem obywatelski, a nie rządowy, i dotyczy zwalczania pedofilii, a nie zakazania edukacji seksualnej. Europosłanka PiS Beata Kempa wniosek Roberta Biedronia nazwała „kolejnym brutalnym atakiem na Polskę”.