"Żółte kamizelki" wyjątkowo wyszły na ulice francuskich miast w niedzielę. W ten sposób ruch chciał uczcić pierwszą rocznicę protestów przeciwko polityce socjalnej i fiskalnej rządu.
Był to drugi dzień weekendowych manifestacji we Francji. W Tuluzie doszło do zamieszek, w pozostałych regionach kraju protesty miały względnie spokojny przebieg.
Obok żądań dotyczących sprawiedliwości społecznej wznoszono także hasła antykapitalistyczne, gdyż ruch "żółtych kamizelek" kieruje się ideologią lewicową i skrajnie lewicową. W ramach walki z konsumpcjonizmem trzydziestu radykalnych działaczy wtargnęło do słynnej Galerii Lafayette w Paryżu, gdzie rozpoczęły się przedświąteczne zakupy. Demonstrantów usunęli ochroniarze. Sklep ewakuowano i zamknięto do poniedziałku.
Inni protestujący domagają się poprawy sytuacji emerytów i ludzi żyjących na krawędzi nędzy. Mówią, że wielu ludzi pracujących nie ma dachu nad głową i nie wie, dokąd pójść by móc normalnie żyć.
W przeciwieństwie do sobotnich manifestacji, w niedzielę w Paryżu było względnie spokojnie. Zatrzymano kilkadziesiąt osób. Do zamieszek i starć z policją doszło natomiast w Tuluzie.
Obok żądań dotyczących sprawiedliwości społecznej wznoszono także hasła antykapitalistyczne, gdyż ruch "żółtych kamizelek" kieruje się ideologią lewicową i skrajnie lewicową. W ramach walki z konsumpcjonizmem trzydziestu radykalnych działaczy wtargnęło do słynnej Galerii Lafayette w Paryżu, gdzie rozpoczęły się przedświąteczne zakupy. Demonstrantów usunęli ochroniarze. Sklep ewakuowano i zamknięto do poniedziałku.
Inni protestujący domagają się poprawy sytuacji emerytów i ludzi żyjących na krawędzi nędzy. Mówią, że wielu ludzi pracujących nie ma dachu nad głową i nie wie, dokąd pójść by móc normalnie żyć.
W przeciwieństwie do sobotnich manifestacji, w niedzielę w Paryżu było względnie spokojnie. Zatrzymano kilkadziesiąt osób. Do zamieszek i starć z policją doszło natomiast w Tuluzie.