Najpierw ukradł warte kilkadziesiąt tysięcy rowery, a później zadzwonił do ich właściciela z propozycją pomocy w ich odzyskaniu. Jednośladami długo się nie cieszył, bo zamiast cyklisty, do jego domu zapukali policjanci.
W kwietniu w nadmorskim Międzywodziu, pod osłoną nocy, skradziono dwa elektryczne rowery. Właściciel zgłosił sprawę na policję, a wartość pojazdów ocenił na 42 tysiące złotych. Niedługo potem do pokrzywdzonego zadzwonił mężczyzna z nietypową propozycją. Zaoferował swoją pomoc w odzyskaniu rowerów, ale nie za darmo.
Jak tłumaczył, złodzieje zażądali za nie 16 tysięcy złotych, a on sam - za pośrednictwo - zażyczył sobie kolejnego tysiąca. Właściciel jednośladów przekazał te informacje policjantom, a ci ustalili dane chętnego do pomocy mężczyzny. Okazał się nim 29-latek ze Świnoujścia.
Mundurowi odwiedzili go w domu, gdzie odnaleźli... oba skradzione rowery. Jak ustalili - to właśnie on ukradł pojazdy w Międzywodziu i próbował wymusić pieniądze za ich zwrot. Rowery trafiły z powrotem do właściciela, a ich złodziej - w ręce policji.
Jak tłumaczył, złodzieje zażądali za nie 16 tysięcy złotych, a on sam - za pośrednictwo - zażyczył sobie kolejnego tysiąca. Właściciel jednośladów przekazał te informacje policjantom, a ci ustalili dane chętnego do pomocy mężczyzny. Okazał się nim 29-latek ze Świnoujścia.
Mundurowi odwiedzili go w domu, gdzie odnaleźli... oba skradzione rowery. Jak ustalili - to właśnie on ukradł pojazdy w Międzywodziu i próbował wymusić pieniądze za ich zwrot. Rowery trafiły z powrotem do właściciela, a ich złodziej - w ręce policji.