Szczecińska Lista Przebojów
Radio SzczecinRadio Szczecin » Szczecińska Lista Przebojów » ARCHIWUM » SZYMON NADAJE
To miał być wyjątkowy wieczór... i taki właśnie był. Ostatni dzień krótkiej wizyty Marty w Dublinie, zakończony wyczekiwanym od długich tygodni koncertem Sade. Koncertem poprzedzonym parogodzinnym buszowaniem po sklepach muzycznych, zakupie torby pełnej płyt i rozpakowywaniem ich przy filiżance kawy. Weszliśmy do hali O2 w momencie, kiedy produkował się na scenie band supportujący panią Helen Folasade Adu. Jednak na salę koncertową weszliśmy trochę później, gdzieś piętnaście, może dwadzieścia minut przed rozpoczęciem występu. I tu nas rozdzielono...

Historia zakupu biletów zakończyła się tak, że siedzieliśmy w osobnych sektorach. Ale najważniejsze, że cała nasza trójka (my plus Wioletta) miała w miarę dobre miejsca. Tu może warto wspomnieć, że najwyższe sektory były puste. Koncert nie był wyprzedany, zajęte było około 80% hali. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że pani ta nagrywa i koncertuje mniej więcej co dziesięć lat, to i tak dobra frekwencja. Poza tym, podczas tych długich lat ciszy właściwie nie istnieje medialnie, co nie powiększa z pewnością jakoś specjalnie młodszej wiekowo liczby fanów. Ale "swoją" publiczność ma od ponad dwudziestu lat, na nich zawsze może liczyć. Jaką muzykę tworzy Sade i jej zespół? Trochę jazzu, trochę soulu, nieśpieszne tempa. Jedni mówią, że nudy, inni zachwycają się głosem i melodiami serwowanymi przez zespół. To taki soulowo- jazzowy Motorhead albo Slayer. Tu nie ma zaskoczeń, choć grają od dwudziestu pięciu lat, to i tak można przypuszczać jak będzie brzmiała kolejna płyta :) W tekstach piosenek też cudów się nie doszukamy. To w dużej większości piosenki o miłości, smutku, tęsknocie. Zaśpiewane prostym językiem, bez trudnych porównań i innych takich. Nie ma co przytaczać cytatów, wystarczy spojrzeć na tytuły ;)

Było tak, jak miało być. Zaprezentowali najzwyczajniej w świecie zwykłe "greatest hits" w wersji live - tu też bez zaskoczeń. Od najstarszych "Smooth Operator", przed którym obejrzeliśmy filmik kryminalny wyświetlony niczym w kinie, przez "Kiss Of Life" i "King Of Sorrow", aż po najnowsze, jeszcze świeżutkie "Love Is Found" i "Still In Love With You", po którym na ekranach pojawiło się zdjęcie Phila Lynotta - dziś już objętego prawdziwym kultem w Irlandii. To on z kolegami z grupy Thin Lizzy napisali ten utwór i umieścili na albumie "Nightlife" w 1974 roku. Proste obrazy wyświetlane podczas utworów świetnie współgrały ze spokojną muzyką, często pokazywały samą wokalistkę, na przykład hasającą sobie po łące wśród zieleni (zbliżenia twarzy na wielkim ekranie wychwyciły wszystko - nie wiedzieliśmy, ze jest aż tak piegowata ;)). Najlepsze muzycy zostawili na koniec. Najpierw "Pearls" z jednym z bardziej przejmujących tekstów:

"Oto kobieta w Somalii
szukająca pereł na rozstaju dróg
siła mocniejsza niż natura
nie pozwoli jej umrzeć
oto sposób w jaki ona umiera
umiera aby przetrwać
nie wiem jak ona to robi
ale chciałabym być tak odważna

ona wznosi płacz do nieba
w jej sercu jest kamień
Żyje życiem, którego nie wybrała
i to rani jak para nowych butów

oto kobieta w Somalii
słońce nie daje jej litości
to samo niebo pod którym jesteśmy
pali ją aż do kości
popołudniowa ciemność jest zbyt długa
tak jakby chciała wziąć ją do domu
każde ziarno jest ostrożnie zapakowane
perły dla jej małej dziewczynki

Alleluja!
Alleluja!"
Głos, pomimo upływu lat, nie obniżył jej się specjalnie. Jak ryknęła i wyciągnęła to alleluja to prawie pospadaliśmy z siedzeń ;) Następny "No Ordinary Love" to jeden z moich faworytów (co ciekawe, kiedy ukazał się na singlu w 1992 roku wydawał mi się cholernie nudny, miałem czternaście lat i takie klimaty to zdecydowanie nie była moja muzyczna bajka). W wersji koncertowej zabrzmiał mocniej, niemalże rockowo, panowie zamieszali trochę gitarkami, jakaś krótka solóweczka też się chyba pojawiła. Całość prowadzona miarowym rytmem basu i bębnów. Fantastyczny utwór! A ja, daję słowo, poczułem wtedy zapach i niemalże smak czekolady miętowej... a przecież nie miałem przy sobie żadnych słodyczy! Na koniec jeszcze świetny "By Your Side". Marta natomiast doczekała się w końcu na "Cherish The Day". Zagrali na bis. Podczas niego scenę zasłoniły cienkie, białe zasłony, które utworzyły ogromny kwadrat, na którym wyświetlano czarno-białe zdjęcia. Przez nie "prześwitywała" piosenkarka ubrana na czerwono.
Ci muzycy grają ze sobą od dłuuugich lat. Jak już jadą w trasę raz na te dziesięć lat, to dobrze obmyślają scenografię do każdego utworu. Nie ma mowy o wpadkach, pomyłkach, oni nie mogą już sobie na nie pozwalać. Kiedy następna trasa? Może w 2019, a może w 2022 roku? A któż to wie jak w ogóle wtedy świat będzie wyglądał i czy w ogóle będzie ;) W każdym razie widzieliśmy koncert Sade. I mamy z tego niezłą radochę. P.S. Wioletta! Dzięki przepiękne za miłe towarzystwo podczas koncertu i za pomoc po koncercie.
TEKST: Szymon Jastrzębski ZDJĘCIA: Marta Jankowska LISTA UTWORÓW: 01. Soldier Of Love, 02. Your Love Is King, 03. Skin, 04. Kiss Of Life, 05. Love Is Found, 06. In Another Time, 07. Smooth Operator, 08. Jezebel, 09. Bring Me Home, 10. Is It A Crime 11. Still In Love With You, 12. All About Our Love, 13. Paradise/Nothing Can Come Between Us, 14. Morning Bird, 15. King Of Sorrow, 16. The Sweetest Taboo, 17. The Moon And The Sky, 18. Pearls, 19. No Ordinary Love, 20. By Your Side, DOKŁADKA: 21. Cherish The Day.