Szczecińska Lista Przebojów
Radio SzczecinRadio Szczecin » Szczecińska Lista Przebojów » ARCHIWUM » SZYMON NADAJE
Przyznaję się od razu, że w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych muzyka Tori Amos dość mocno przeorała moje muzyczne trzewia;) Intensywne odsłuchiwanie płyt w sklepach muzycznych, pożyczona kaseta VHS z teledyskami itp. (pamiętajmy, że to czasy przedinternetowe) zrobiły swoje. Większość utworów z pierwszych płyt artystki niesie ze sobą taką ilość emocji i energii, że można by nią obdzielić dziesięciu innych muzyków. Album "To Venus And Back" z 1999 roku też lubię, choć tam momentami pani trochę przekombinowała z elektroniką. Ale piosenki się broniły, a to najważniejsze. Niestety kolejne albumy wypadały, moim zdaniem, coraz gorzej.
Punktem krytycznym był album "The Beekeeper" z 2005 roku - bezbarwne pop-rockowe pioseneczki - wg mnie totalna pomyłka. Następne dwa "American Doll Posse", oraz najnowsza "Abnormally Attracted To Sin" już nie rażą tak bardzo jak ich feralny poprzednik, ale to wciąż lata świetlne od takich petard emocjonalnych jak "Little Earthquakes", czy "Under The Pink". Dlatego wybierając się na jej koncert (po raz pierwszy) obawiałem się, że zobaczę grzecznie siedzącą panią przy klawiaturze i usłyszę smuty z ostatnich płyt. Jeszcze wtedy nie wiedziałem jak bardzo się mylę...

Dziesięć minut po dwudziestej: muzycy supportujący schodzą ze sceny, na scenę wkracza ekipa, ktora dokładnie poleruje wielki fortepian Bosendorfera, obok, z lewej strony stoją organy Wurlitzera. Dwudziesta czterdzieści: Tori Amos wychodzi na scenę, po paru ukłonach i serii uśmiechów dobiega do stołka, siada w wyzywającym rozkroku i zaczyna uderzać w klawiaturę, a ja już wiem... już wiem, że będzie dobrze, po prostu w jednej sekundzie przeszły moje obawy. Zaczęła od "Bouncing Off Clouds", który zabrzmiał o niebo lepiej niż z pełnym instrumentarium na płycie. Mocne wejście, a zaraz potem płynnie przeszła do doskonałego "Silent All These Years" z debiutanckiej płyty, z której łącznie zagra aż 5(!!!) utworów tego wieczoru (gestem ręki zaprosiła nas do wspólnego śpiewu). Właściwie to nawet 6, bo przecież kończący koncert "Take To The Sky" to odrzut z tejże. Następnie "Siren", czyli fragmencik soundtracku z filmu "Great Expectations".

Kowery? Były! Na dobry początek depeszowski "Personal Jesus". Jednak pierwszy raz ciary na plecach przeszły mi w momencie jak usłyszałem słowa: "She's Addicted To Nicotine Patches, She's Afraid Of The Light In The Dark...". Dublin był pierwszym miastem tej mini-trasy, na którym zaśpiewała utwor "Spark". Utwór, który powstawał w czasie, gdy wokalistka poroniła, co można wywnioskować zresztą po słowach. Jakby tego było mało nakręciła do niego teledysk, który jawnie nawiązuje do traumatycznych, osobistych przeżyć, których doświadczyła u progu lat 90tych. Sterroryzowana bronią przez niezrównoważonego umysłowo "fana" została uprowadzona, katowana i gwałcona, ledwo uszła z życiem. Bezpośrednio o tych wydarzeniach opowiada we wstrząsającym "Me And The Gun", który kiedyś wykonywała na każdym koncercie, zawsze acapella. A "Spark"? Cóż, to zdecydowanie najbardziej ponury singiel jaki do tej pory wydała. Kolejne ciary poczułem jak usłyszałem pierwsze takty utworu "Winter" - jednego z moich ukochanych tekstów i melodii jakie wyszły spod palców Tori Amos. To był również debiut tego utworu podczas tej małej europejskiej trasy. Dzięki Bogu wybór padł na Dublin ;)

Ku mojej uciesze nowsze płyty potraktowała wybiórczo i to wyciągając z nich te lepsze fragmenty ("Taxi Ride", "Ophelia", "Bouncing Off Clouds", "Beauty Of Speed"). Bisy rozpoczęła od kolejnych kowerów, najpierw "Smells Like Teen Spirit" wiadomo kogo :) a zaraz po nim "Lovesong" zespołu The Cure. Pięknie, a kolejne ciary jeszcze przede mną, bo oto "Cooling", czyli mój kolejny piękny faworyt. Później jeszcze "Concertina", oraz na koniec "Take To The Sky". Okazuje się, że na żywo Tori Amos wciąż prezentuje tę nutkę szaleństwa, którego brakuje na ostatnich wydawnictwach studyjnych. Wstaje, robi dziwne miny, tajemnicze gesty, czasami stuka otwartą dłonią w pudło fortepianu, przechyla się lekko na stołku, często obsługując obie klawiatury jednocześnie. Momentami podobnie jak na fantastycznym wydawnictwie "Live From New York" (1998). To wg mnie najlepszy dokument portretujący Tori Amos na scenie. To skandal, że do dziś wydawnictwo to nie miało swojej premiery na DVD, wciąż trzeba cieszyć się dźwiękiem i obrazem ze starego, poczciwego VHSu. Cieszę się, że zobaczyłem i usłyszałem tę rudą wariatkę na własne oczy i uszy, tym bardziej, że mało nie brakowało, a być może nigdy nie poznalibyśmy jej talentu.

Główny Secik:
  • Bouncing off Clouds
  • Silent All These Years
  • Siren
  • Crucify
  • Personal Jesus/Body and Soul
  • Spark
  • Ophelia
  • Beauty of Speed
  • Roosterspur Bridge
  • Fire To Your Plain
  • Precious
  • Things
  • Winter
  • Taxi Ride
  • Mother
  • Beauty Queen/Horses
  • Virginia

Bis:
  • Smells Like Teen Spirit
  • Lovesong
  • Cooling
  • Concertina
  • Take To The Sky