Tymczasem "Humanitarne Mocarstwo", jak określają szwedzcy politycy centrolewicy Szwecję, coraz częściej pokazuję światu swoje prawdziwe oblicze.
Irina Zamanowa - Ukrainka - ofiara zamachu terrorystycznego z kwietnia 2017 roku, otrzymała kilka dni temu od szwedzkiego rządu negatywną odpowiedź na akt łaski.
Sąd nie znalazł wystarczających powodów do udzielenia jej zgody na stały pobyt w Szwecji.
Premier Stefan Löfven w kilka dni po zamachu odwiedził ją w szpitalu, gdzie amputowano jej nogę. Obiecał, że wszystko będzie dobrze. Na czas przesłuchań, w roli świadka w procesie przeciwko zamachowcowi, władze wydały jej tymczasowe pozwolenie na pobyt, które po zakończeniu procesu Uzbeka, cofnięto.
Bez perspektyw na godne życie i skuteczną rehabilitację Ukrainkę wraz z nastoletnią córką zostanie ze Szwecji w najbliższych dnia wydalona. Względy humanitarne, na które liczyła Irina, widocznie zarezerwowano dla tych, którzy w imię Allaha, mogą w przyszłości powtórzyć czyn Uzbeka.
Pod koniec czerwca po koncercie w Sztokholmie raper ASAP Rocky postanowił zjeść hamburgera w centrum szwedzkiej stolicy. Przyczepiło się do niego dwóch nastoletnich afgańskich imigrantów, których w tych okolicach nie brakuje. Raper i jego ochroniarze wielokrotnie prosili, aby dali im spokój. Doszło do bójki. Jeden z Afgańczyków został przewrócony na ziemię i - według niego - pobity przez amerykańskiego muzyka i jego ludzi. Rzekomą napaść i pobicie zgłosił na policji.
Funkcjonariusze z reguły, w przypadku tego rodzaju zdarzeń reagują dość opieszale. Takie zgłoszenia często trafiają do kosza lub przykrywają je inne, ważniejsze zgłoszenia. Tym razem sprawę zgłosił dzielny imigrant, którego ostro potraktowała amerykańska gwiazda rapu.
W sprawę zaangażował się sam prezydent Donald Trump, którego pewnie poinformowano, że obywatel USA znalazł się w celi - owianej złą sławą - szwedzkiego aresztu, gdzie obowiązują surowe warunki. Podczas trwania aresztu osadzony nie ma prawa do kontaktu ze światem zewnętrznym. Szwecję zarówno Rada Europy, jak i ONZ wielokrotnie krytykowały za przepisy dotyczące aresztów właśnie.
Trump zadzwonił do premiera Löfvena prosząc o interwencję. Mówił, że Szwecja, umieszczając rapera w "paczce" zawiodła afroamerykańską społeczność w USA. Prezydent nic nie wskórał, szef szwedzkiego rządu hardo odparł, że u nich nikt nie ma prawa naciskać na niezależne organy sprawiedliwości.
Spin-doktorzy Donalda Trumpa powinni pamiętać, że w amerykański prezydent - obok premierów Polski, Węgier i Izraela - jest najbardziej nielubianym przez szwedzkie media politykiem. Jego naciski, jak i błaganie Ukrainki o pozostanie w Szwecji, pozostaną głuche, bowiem Sztokholm prowadzi swoją politykę, która m.in. opiera się na pomaganiu tzw. ofiarom amerykańskiego i izraelskiego imperializmu oraz ich sojuszników.
Fakt, że ofiary bywają często katami - nie ma tu najmniejszego znaczenia!