Do tragedii doszło prawie dwa lata temu. Jak ustaliła prokuratura, mężczyzna, który nie chciał uznać syna, zaplanował zbrodnię, by - jak mówiła uzasadniając wyrok sędzia Katarzyna Trzosińska - w ten sposób "rozwiązać problem".

Odwiedził kobietę w mieszkaniu, a gdy ta otworzyła drzwi, zadał jej ponad 30 ciosów nożem. Ugodził też dziecko, które trzymała na rękach. Oboje zmarli.

Sprawcę zatrzymano jeszcze tego samego dnia. Najpierw przyznał się do winy i opisał zdarzenia, a potem - już w sądzie - odwołał swoje zeznania.

Podczas całego procesu, na co zwróciła uwagę sędzia Katarzyna Trzosińska, nie wykazał żalu czy skruchy. Na rozprawach zachowywał się arogancko i prowokująco. W czasie postępowania rodzice i siostra ofiary byli oskarżycielami posiłkowymi. Ich zdaniem, ogłoszenie najsurowszego z wyroków, jaki mógł zapaść, daje im poczucie, że sprawiedliwości stało się zadość.

Oskarżony będzie mógł się ubiegać o przedterminowe zwolnienie dopiero po upływie 35 lat. Jest też zobowiązany wypłacić pokrzywdzonym 350 tysięcy złotych nawiązki.