Najpierw za wizytę płaci pacjent, któremu prywatna placówka wystawia rachunek, a później - Narodowy Fundusz Zdrowia, który refunduje zabiegi - donosi "Rzeczpospolita".
O takiej podwójnej płatności przekonał się mąż pacjentki, której dziecko zmarło w trakcie porodu w prywatnym szpitalu w Rzeszowie.
Mężczyzna poszedł do oddziału Funduszu, żeby przejrzeć historię choroby żony. Tam okazało się, że badania ciężarnej zrefundował NFZ. Jednak opłatę od kobiety (kilkaset złotych) pobrał też ginekolog z kliniki.
Podobne przypadki miały miejsce również w Gdańsku i Łodzi. Urzędnicy Funduszu mogą sprawdzić czy ktoś zapłacił za refundowaną usługę. Pacjent musi jednak napisać skargę.
Mężczyzna poszedł do oddziału Funduszu, żeby przejrzeć historię choroby żony. Tam okazało się, że badania ciężarnej zrefundował NFZ. Jednak opłatę od kobiety (kilkaset złotych) pobrał też ginekolog z kliniki.
Podobne przypadki miały miejsce również w Gdańsku i Łodzi. Urzędnicy Funduszu mogą sprawdzić czy ktoś zapłacił za refundowaną usługę. Pacjent musi jednak napisać skargę.