"Uwaga, na tym osiedlu mieszka pedofil, chroń swoje dziecko" - takie czarno-białe ostrzeżenia formatu A4 ze zdjęciem młodego, uśmiechniętego mężczyzny w garniturze zawisły kilka dni temu w podszczecińskich Warzymicach.
Nie wiadomo, kto je wywiesił. Ogłoszenia były m.in. na przystanku i w kilku klatkach schodowych osiedla w Warzymicach.
Niektórzy mieszkańcy mają obawy. - Byłam wczoraj zdziwiona, jak to zobaczyłam. Zwróciliśmy na to uwagę z mężem i przyjrzeliśmy się tej fotografii. Myślę, że lepiej ostrzegać niż miałoby się coś zdarzyć. Zwracam uwagę czy ktoś taki faktycznie się tu kręci - mówią.
W osiedlowym salonie fryzjerskim inne nastroje. - Może to jest robione specjalnie, żeby komuś zaszkodzić i zrobić komuś na złość - uważają klienci salonu.
Do Komendy Wojewódzkiej Policji zawiadomienie wpłynęło dopiero w środę, choć funkcjonariusze już we wtorek rozmawiali z mężczyzną z plakatu. Pan Piotr poderzewa, że to zemsta jego żony. Właśnie się rozwodzą i walczą o prawa do opieki nad dzieckiem.
- Nie spodziewałem się, że po 15 latach małżeństwa mogła coś takiego zrobić. Co chciała osiągnąć? Chyba tylko to, bym miał na osiedlu jakieś problemy. Zdecydowałem się zgłosić sprawę na policję i czekam na efekty - mówi pan Piotr.
Żona mężczyzny - pani Ewa - zaprzecza i twierdzi, że z plakatami nie ma nic wspólnego.
Jak powiedziała w rozmowie telefonicznej - obecnie przebywa we Wrocławiu, a sprawy z mężem załatwia w sądzie.
Policja przekaże zawiadomienie do sądu. Za pomówienie grozi rok więzienia.
Niektórzy mieszkańcy mają obawy. - Byłam wczoraj zdziwiona, jak to zobaczyłam. Zwróciliśmy na to uwagę z mężem i przyjrzeliśmy się tej fotografii. Myślę, że lepiej ostrzegać niż miałoby się coś zdarzyć. Zwracam uwagę czy ktoś taki faktycznie się tu kręci - mówią.
W osiedlowym salonie fryzjerskim inne nastroje. - Może to jest robione specjalnie, żeby komuś zaszkodzić i zrobić komuś na złość - uważają klienci salonu.
Do Komendy Wojewódzkiej Policji zawiadomienie wpłynęło dopiero w środę, choć funkcjonariusze już we wtorek rozmawiali z mężczyzną z plakatu. Pan Piotr poderzewa, że to zemsta jego żony. Właśnie się rozwodzą i walczą o prawa do opieki nad dzieckiem.
- Nie spodziewałem się, że po 15 latach małżeństwa mogła coś takiego zrobić. Co chciała osiągnąć? Chyba tylko to, bym miał na osiedlu jakieś problemy. Zdecydowałem się zgłosić sprawę na policję i czekam na efekty - mówi pan Piotr.
Żona mężczyzny - pani Ewa - zaprzecza i twierdzi, że z plakatami nie ma nic wspólnego.
Jak powiedziała w rozmowie telefonicznej - obecnie przebywa we Wrocławiu, a sprawy z mężem załatwia w sądzie.
Policja przekaże zawiadomienie do sądu. Za pomówienie grozi rok więzienia.