Miał sprzedawać na "tolszipach" zegarki i biżuterie, a sprzedawał... noże. Na ladzie jednego ze stoisk przy ul. Komandorskiej nasz reporter zauważył kilkadziesiąt sztuk.
Taka sprzedaż jest niezgodna z regulaminem, mówi rzecznik regat, Tomasz Owsik-Kozłowski. Zapewnia, że noże zniknęły już ze straganu.
- Udaliśmy się na to stoisko, które zresztą kontrolowaliśmy jeszcze w niedzielę, ale wtedy faktycznie tego sprzętu tam nie było. Czekamy na wyjaśnienia tego podmiotu, on będzie mógł, zgodnie z tym, co zapisał w naszym zgłoszeniu sprzedawać biżuterię i zegarki, ale absolutnie się nie zgadzamy na tego typu przedmioty - zapewnił rzecznik regat.
Jak dodaje, najprawdopodobniej kierowca wwiózł noże razem z innym towarem.
- Wystawcy muszą dowozić swój towar, kiedy go brakuje. Są specjalne ścieżki, którymi bezpiecznie można to zrobić mając pewność, że nic złego się nie wydarzy. Rzeczywiście samochody są kontrolowane przesiewowo, ten najwidoczniej nie został skontrolowany przez służby, bo gdyby został z pewnością te przedmioty nie zostałyby wwiezione na teren - dodaje Tomasz Owsik-Kozłowski.
W poniedziałek stoisko, na którym sprzedawane były noże było zamknięte.
- Udaliśmy się na to stoisko, które zresztą kontrolowaliśmy jeszcze w niedzielę, ale wtedy faktycznie tego sprzętu tam nie było. Czekamy na wyjaśnienia tego podmiotu, on będzie mógł, zgodnie z tym, co zapisał w naszym zgłoszeniu sprzedawać biżuterię i zegarki, ale absolutnie się nie zgadzamy na tego typu przedmioty - zapewnił rzecznik regat.
Jak dodaje, najprawdopodobniej kierowca wwiózł noże razem z innym towarem.
- Wystawcy muszą dowozić swój towar, kiedy go brakuje. Są specjalne ścieżki, którymi bezpiecznie można to zrobić mając pewność, że nic złego się nie wydarzy. Rzeczywiście samochody są kontrolowane przesiewowo, ten najwidoczniej nie został skontrolowany przez służby, bo gdyby został z pewnością te przedmioty nie zostałyby wwiezione na teren - dodaje Tomasz Owsik-Kozłowski.
W poniedziałek stoisko, na którym sprzedawane były noże było zamknięte.