Nie ma zgody między kupcami, a władzami Szczecina. Sprzedawcy chcą 30-letniej umowy dzierżawy terenu, na którym handlują, bez możliwości wcześniejszego jej wypowiedzenia. Nie godzi się na to magistrat.
Na piątkowym spotkaniu z zastępcą prezydenta Mariuszem Kądziołką strony nie doszły do porozumienia. Na razie kupcy mogą prowadzić działalność przez 11 lat - wyjaśnia Kądziołka. - Miasto zaproponowało przedłużenie umowy dzierżawy do 2037 roku, czyli aneks do tej umowy.
Aneks mówi o tym, że po 15 latach miasto będzie mogło umowę rozwiązać. Jeśli tylko teren będzie potrzebny na cele publiczne. Tymczasem sprzedawcy boją się, że nie zdążą spłacić kredytów, które zaciągnęli na budowę pawilonów. - Te 15 lat na pewno szybko minie, kredyty są dłuższe - uważają kupcy.
Jeśli sprzedawcy nie podpiszą aneksu, za 11 lat umowa wygaśnie. Miasto zdania zmieniać nie zamierza. Kądziołka deklaruje jednak, że w każdej chwili mogą zrobić to kupcy. O ile jeszcze będą chcieli handlować przy Zawadzkiego. W wyniku konfliktu z zarządem część z nich od lat nie ma prądu. - Zapalone były normalne świece, w tej chwili mam dostarczone światło z akumulatora - mówił jeden z kupców.
Zdaniem kupców, zarząd chce w ten sposób zmusić ich do podpisania niekorzystnej umowy dzierżawy ze spółką władającą rynkiem. Prezes Jolanta Sosnowska zaprzecza. - Umowa jest jednakowa, wszyscy ją zaakceptowali, nie ma w niej żadnych podstępów - wyjaśnia Sosnowska.
Sprawą zajął się magistrat. - Przedłożyłem aneks, w którym jest m.in. zapis o niedyskryminowaniu - informuje Kądziołka.
Także tego aneksu Sosnowska nie zamierza podpisywać.
Aneks mówi o tym, że po 15 latach miasto będzie mogło umowę rozwiązać. Jeśli tylko teren będzie potrzebny na cele publiczne. Tymczasem sprzedawcy boją się, że nie zdążą spłacić kredytów, które zaciągnęli na budowę pawilonów. - Te 15 lat na pewno szybko minie, kredyty są dłuższe - uważają kupcy.
Jeśli sprzedawcy nie podpiszą aneksu, za 11 lat umowa wygaśnie. Miasto zdania zmieniać nie zamierza. Kądziołka deklaruje jednak, że w każdej chwili mogą zrobić to kupcy. O ile jeszcze będą chcieli handlować przy Zawadzkiego. W wyniku konfliktu z zarządem część z nich od lat nie ma prądu. - Zapalone były normalne świece, w tej chwili mam dostarczone światło z akumulatora - mówił jeden z kupców.
Zdaniem kupców, zarząd chce w ten sposób zmusić ich do podpisania niekorzystnej umowy dzierżawy ze spółką władającą rynkiem. Prezes Jolanta Sosnowska zaprzecza. - Umowa jest jednakowa, wszyscy ją zaakceptowali, nie ma w niej żadnych podstępów - wyjaśnia Sosnowska.
Sprawą zajął się magistrat. - Przedłożyłem aneks, w którym jest m.in. zapis o niedyskryminowaniu - informuje Kądziołka.
Także tego aneksu Sosnowska nie zamierza podpisywać.