Prawicowa demonstracja w centrum Bostonu zgromadziła kilkudziesięciu uczestników. Po drugiej stronie na ulice miasta wyszło 40 tysięcy osób. Wznosili oni hasła: „Precz z nazizmem, przecz z Ku Klux Klanem”, „Nienawiść nie czyni Ameryki wspaniałą”, „Niech faszyści znów się przestraszą”. Uczestnicy kontrmanifestacji traktowali swój protest jako sprzeciw wobec białych nacjonalistów, którzy tydzień wcześniej demonstrowali w Charlottesville. Przy okazji tamtego protestu doszło do starć, zginęła pod kołami samochodu młoda kobieta.

Demonstracja w Bostonie miała z reguły spokojny przebieg, ale doszło do kilku incydentów z udziałem grup anarchistów. 32 osoby zostały aresztowane. Policja trzymała konserwatystów i kontrmanifestantów w dużej odległości od siebie, później prawicowa demonstracja została rozwiązana. Jej organizatorzy ubolewali, że media powiązały ich z demonstrantami z Charlottesville. Zapewniali, że jedynym ich celem była obrona wolności słowa i - jak mówili - protest przeciwko zamykaniu przez amerykańskie wyższe uczelnie ust przedstawicielom ruchów prawicowych.

Po ostrej krytyce za reakcję na Charlottesville, prezydent Donald Trump pochwalił masy demonstrantów w Bostonie za sprzeciw wobec nietolerancji i nienawiści i obiecał, że w Ameryce zapanuje wkrótce jedność.