Politycy radykalnej partii islamskiej zorganizowali w tej sprawie protest w kilkadziesiąt godzin po tym, jak pakistańskie władze zawarły ugodę z islamistami. Jeden z pakistańskich biskupów apeluje do władz o ochronę chrześcijan w tym kraju.

Setki zwolenników partii Dżamat-e-Islami wyszły na ulice Karaczi, by ponownie domagać się kary śmierci dla Asii Bibi. Do demonstracji doszło już po tym, jak władze w Islamabadzie zawarły z radykałami ugodę.

- To porozumienie zostało zawarte tylko z jedną partią, ale z nami nie. Chcemy wiedzieć, gdzie teraz jest kobieta. Chcemy też wiedzieć, czy rząd ponownie zajmie się jej sprawą - mówił jeden ze zwolenników.

Ugoda została zawarta po protestach partii Tehrik-i-Labaik. W poniedziałek Twitter zawiesił konto lidera partii po tym, jak publikował on obraźliwe wpisy pod adresem sędziów, władz i wojska.

Nie wiadomo, gdzie teraz jest Asia Bibi. Jej prawnik kilka dni temu uciekł z kraju, bo jemu również grożono śmiercią. W poniedziałek okazało się, że jest w Holandii. Mąż chrześcijanki zaapelował w niedzielę o azyl do Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i Kanady. Na razie jednak ani Asia Bibi ani jej rodzina nie mogą opuścić Pakistanu.

Jeden z biskupów z Karaczi Sadik Daniel zaapelował do władz o skuteczną ochronę chrześcijan w tym kraju. - Władze mówią, że zapewniają nam bezpieczeństwo, ale tak naprawdę boimy się o życie. Jesteśmy bowiem teraz na widelcu - mówił.

47-letnia chrześcijanka przed dziesięcioma laty wdała się w sprzeczkę z muzułmankami i została w rezultacie oskarżona o bluźnierstwo. W środę pakistański Sąd Najwyższy ostatecznie oczyścił kobietę od zarzutów i ciążącej na niej kary śmierci. Wówczas doszło do gwałtownych protestów radykalnych ugrupowań islamistycznych.

Sprawa Asii Bibi od wielu miesięcy wywoływała w Pakistanie kontrowersje. Przepisy o bluźnierstwie są bowiem popierane przez większość społeczeństwa. W obronie chrześcijanki występowały organizacje międzynarodowe, jak i papieże Benedykt XVI i Franciszek.