Informację o tym, że na jeziorze dryfują dwa kajaki, straż pożarna otrzymała w sobotę przed południem. Służby zawiadomili żeglarze.

Kajakami płynęło dwóch mężczyzn. W pewnym momencie, prawdopodobnie na skutek silnego podmuchu wiatru, jeden z kajaków przewrócił się. Mężczyzna, który w nim się znajdował, wpadł do wody.

Za nim wskoczył kolega, ale nie zdołał go uratować. Sam, przy pomocy wiosła, przepłynął ponad 100 metrów do brzegu. Nic mu się nie stało, był jedynie wyziębiony.

Drugiego mężczyznę, który wypadł z kajaku, najpierw szukali policjanci i ratownicy WOPR-u. Później dołączyło do nich trzech nurków ze straży pożarnej.

Wiceprezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, Mirosław Gosieniecki mówi wprost, że pływanie w taką pogodę po jeziorze to czyste szaleństwo.

- Trzeba nie mieć wyobraźni, aby przy takim wietrze i takiej fali wypływać kajakiem. Niepotrzebnie prawdopodobnie zginął człowiek - dodaje Gosieniecki.

Woda w Dąbiu ma około dwóch stopni Celsjusza. W takiej temperaturze można w niej wytrzymać kilka minut.