Dwie osoby zginęły w nocnym pożarze w kamienicy na ulicy Światowida w Szczecinie.
Teraz to spokojna okolica - ruch przy Światowida odbywa się normalnie i tylko policyjna taśma zabezpieczająca wejście do kamienicy wskazuje miejsce tragedii. Pod nią leżą niewielkie części elewacji, wyposażenia mieszkania albo ramy okienne. Mieszkańcy zobaczyli ogień w nocy - relacjonuje jeden z lokatorów, na szczęście cały i zdrowy.
- Sygnały były, samochody jeździły, trąbili. Zaciekawiło mnie, czemu tak trąbią. Wyglądam, a tu płomień po sam dach idzie. Mieszkam u góry, na drugim piętrze. Paliło się na pierwszym - mówi lokator.
Mężczyzna dodaje, że wyszedł z mieszkania bez większych problemów, po przyjeździe strażaków.
- Strażacy wyprowadzili. Pukali do drzwi żeby otworzyć - mówi jeden z mieszkańców kamienicy przy Światowida.
Kto mieszkał w mieszkaniach, gdzie wybuch pożar? - dopytywał reporter Radia Szczecin.
- Jakby to powiedzieć. Nigdzie nie pracowali a rządzili. Nawet nie mieli z czego opłacić. Tacy alkoholicy - dodaje mieszkaniec.
Jak mówili w TVP Info lokatorzy, zadymienie na klatce schodowej było tak duże, że część mieszkańców nie mogła wyjść z mieszkań.
- Ciocia mnie obudziła, zaczęła krzyczeć, że się pali pożar. Wyleciałem do kuchni. Zamknęliśmy się w pokoju najdalej położonym od klatki schodowej i czekaliśmy na pomoc. - Otworzyliśmy okno i zobaczyliśmy, że się pali piętro niżej. Chciałem otworzyć drzwi na klatkę, ale było pełno dymu. Zamknęliśmy się w pokoju, zabezpieczyliśmy kocami drzwi. Kłęby dymu, ciemno, głowa bolała. No masakra - mówili lokatorzy budynku.
Mieszkańcy, którym nic się nie stało, w nocy zostali ewakuowani do autobusów. Teraz są w pobliskim hotelu albo u rodziny. Wkrótce na miejsce przyjedzie biegły, który ma badać przyczyny pożaru.